sobota, 28 marca 2015

Resume

Przed nami Wielki Tydzień. Będzie wiele okazji do skupienia i medytowania nad Tajemnicą Wiary - Tajemnicą Śmierci i Zmartwychwstania. Może warto wykorzystać ten czas również na spojrzenie w siebie.

W minionych tygodniach otrzymaliśmy dużo impulsów do rozmyślań. Nie chodzi mi o wpisy na moim blogu, ale ogólnie o wszystkie treści płynące z otaczającego nas świata. Przydałoby się je zebrać, przesiać przez własne filtry. Zorientować się, które są przeznaczone konkretnie dla nas, co możemy z nimi zrobić...

Jeśli przeszedłeś zaproponowaną przeze mnie drogę poznania siebie, popatrz na swoje zapiski. Uzupełnij je. Jeśli jeszcze nic nie zapisałeś, to usiądź i zapisz. Może w tych świętych dniach dana Ci będzie łaska poznania Twojego imienia - ideału osobistego. Nie przejmuj się i nie martw jeśli nic nie stanie się jasne. Szukanie w sobie myśli Boga wymaga czasu...

Przy okazji przygotowań do Świąt Zmartwychwstania będzie wiele okazji do przyglądania się sobie: w działaniu, w modlitwie, w odpoczynku, w spotkaniach z przyjaciółmi i rodziną.... Warto o tym pamiętać. W codzienności szukajmy odpowiedzi na pytania: "kim jestem?", "jaki jestem?", "kiedy jestem prawdziwy?", "po co jestem?", "do jakiego zadania zostałem powołany?"...

Ja znikam na chwilę...  Po Wielkanocy będę pisać dalej. Mam jeszcze w głowie parę myśli, które nie zdążyły zostać przemienione na słowa.

Tobie i Wam życzę owocnego Świętego Czasu i radości w przeżywaniu Tajemnicy Zmartwychwstania!

piątek, 27 marca 2015

Droga Krzyżowa

W czasie piątkowej Drogi Krzyżowej przypomniało mi się pewne małżeństwo.

Jej ideał osobisty ukryty został w spotkaniu Chrystusa z Weroniką. 
On odkrył swój ideał dzięki Szymonowi z Cyreny. 

wtorek, 24 marca 2015

Symbole

Wielką pomocą na drodze poszukiwania ideału osobistego są symbole.

Jaki symbol przemawia do Ciebie i dlaczego?

To mogą być przeróżne rzeczy.
- w przyrodzie: potęga gór, błękit nieba, zieleń łąk, spadające jesienią liście, szum morskich fal, śpiew ptaków, siła wiatru, ciepło ogniska, szybujący orzeł, klucz ptaków...
- w kościele: tabernakulum, kielich, płomień świecy na ołtarzu, krzyż, witraże...
- wszędzie...

Często w symbolach ukryte są nasze pragnienia, nasze mocne strony. Symbole otwierają nas na świat, który wyrażają. Pomagają nazwać nienazwane i nienazywalne.

Modlitwa

Czy posiadasz jakąś ulubiona modlitwę? Może jakiś inny sposób kontaktowania się z Bogiem?

Nawet jeśli masz problem z modlitwą jako taką, na pewno masz swoja ulubioną... Krótki akt strzelisty, konkretną modlitwę, może jakąś pieśń, którą chętnie śpiewasz... Może sam ułożyłeś swoją modlitwę. A może jest to jakiś psalm albo inny fragment Pisma Świętego?

Warto się zastanowić, dlaczego akurat ten tekst, ta modlitwa, ta pieśń... Może wiąże się z jakimś przeżyciem, które łączyło się z Twoim osobistym spotkaniem Boga? Może w tym spotkaniu Bóg nadał Ci imię - ideał osobisty?

Ja swój ideał osobisty odkryłam, właśnie dzięki tekstowi pewnej piosenki...

niedziela, 22 marca 2015

Ideał osobowości i zadania

O. Kentenich w 1935 roku powiedział:

Można rozróżnić ideał osobowości i ideał zadania.

Ideał osobowości: Pan Bóg chciałby, abym był wrażliwszy, a mój umysł bardziej klarowny. Na pierwszym planie chodzi więc o moją osobowość, o samouświęcenie.

Ideał zadania: tu chodzi o moje zadanie, powierzoną mi przez Pana Boga rolę. Bóg tak mnie ukształtował, bym mógł je spełnić.

Pod pojęciem ideału osobistego chcemy widzieć te dwa elementy...
Warto się więc zastanowić nad wzajemnym oddziaływanie między osobowością a zadaniem.
Wychowuję siebie do spełnienia zadania, ale jestem również przez to zadanie wychowywany.

W większości przypadków bardziej jesteśmy formowani przez zadania niż bezpośrednią pracę nad naszym charakterem.

Poznając siebie, odkrywamy przed sobą swoją osobowość, nazywamy siebie, widzimy jaśniej, prawdziwiej. Przy okazji odkrywamy też to, do czego zostaliśmy powołani, rysują się przed nami konkretne zadania, dla których zostaliśmy stworzeni. Zostaliśmy stworzeni właśnie tacy - każdy jedyny i niepowtarzalny, każdy do konkretnej misji, którą wypełnić w sposób doskonały może tylko on sam.

Czemu o tym piszę? Szukając ideału każdy zwróci uwagę na coś innego. Jeden podejdzie od strony osobowości, inny od strony zadania. Każdy podejdzie od dobrej strony.

Po tylu zapisanych stronach w zeszycie (mam nadzieję, że robisz notatki), na pewno coś Ci się wyłania. Dostrzegasz już jakiś zarys siebie. To właśnie to. Im więcej obserwujesz, poznajesz, prosisz Boga o łaskę poznania, tym bardziej ów zarys staje się wyraźny.

sobota, 21 marca 2015

Hierarchia wartości

Na portalach psychologicznych czytamy, że świadomość własnych wartości jest ważna w życiu. Ułatwia podejmowanie decyzji, dokonywanie wyborów. Pozwala rozsądniej planować swój czas i realizować własne cele. Wartości, które pielęgnujemy wiążą się również z ideałem osobistym. Dlatego dobrze by było poznać swoją hierarchię wartości. Uświadomić ją sobie nie tylko po to by odkryć, "kim jestem", ale też po to aby zacząć świadomiej się nią posługiwać.

Jak to zrobić? Nie obejdzie się chyba bez długopisu i kartki, albo nowego pliku tekstowego w laptopie czy tablecie...

Pomyśl co jest dla Ciebie ważne w życiu. Poniżej pomoc w postaci wymienionych wybranych dziedzin, które mogą mieć znaczenie dla człowieka. To otwarta lista... Dla każdego może się liczyć w życiu co innego. 
  • sfera duchowa (religia, modlitwa, apostolstwo, mistyka...)
  • rodzina (relacje z rodziną, małżeństwo, macierzyństwo, ojcostwo, braterstwo...) 
  • związki międzyludzkie (miłość, przyjaźń, komunikacja...)
  • samorealizacja (rozwój osobisty, wykształcenie, rozwijanie talentów...)
  • praca (rodzaj pracy, relacje szef-pracownik, kariera, podejście do pieniądza...) 
  • społeczeństwo (zaangażowanie społeczne, projekty, przynależność do grup społecznych, polityka...)
  • relaks (przyjemności, zabawa, czas dla siebie...)
  • zdrowie (fizyczność, kondycja, diety, troska o zdrowie...)
  • ...
  • ...
  • ...
Wypisz sobie wszystkie wartości jakie przyjdą Ci do głowy. Nie szereguj ich jeszcze. Po prostu spisz. Potem dopiero, jak już lista będzie gotowa (kiedyś może jeszcze do niej wrócisz i uzupełnisz), uszereguj je. Nadaj wartości cyfrowe (0 - nieważne, 10- najważniejsze) albo spisz od najważniejszej do najmniej ważnej. Bądź z sobą szczery. Popatrz na siebie. Jesteś bardzo wartościowym człowiekiem!

czwartek, 19 marca 2015

Tak jak Maryja

W poprzednim poście pisałam o Chrystusie. Dziś parę słów o Maryi. Mimo, że była Ona wyłącznie człowiekiem, to dzięki działaniu Bożej łaski w pełny sposób odzwierciedla wszystkie przymioty Swojego Syna. Jeśli Chrystus jest Sprawiedliwością, to Maryja jest Zwierciadłem Sprawiedliwości. Nie damy rady w pełni być jak Ona, ale nasz ideał osobisty z pewnością się zawiera w Jej Ideale.

Przemyśl:
Jaką Matkę Bożą widzisz gdy zamykasz oczy?
Czy jest to Maryja wędrująca z pośpiechem w góry do Elżbiety, czy Maryja interweniująca w Kanie, a może Maryja spotykająca Syna na Drodze Krzyżowej? W Piśmie Świętym jest niewiele scen związanych z Matką Bożą. Która najbardziej do Ciebie przemawia?

Może jest Ci bliski jakiś konkretny obraz Matki Bożej...? Matka Boża Nieustającej Pomocy, Częstochowska, Ostrobramska, Fatimska, Piaseczna, Brzemienna... itd... Jeśli porusza Ci się serce na jego widok, to znaczy, że coś w tym jest. Przyjrzyj się sobie. Który przymiot Maryi jest Twoim? Który jesteś w stanie w sposób naturalny rozwinąć?

Jeśli nie przemawia do Ciebie żaden obraz, ani scena biblijna, to możesz zajrzeć do Litanii Loretańskiej. Tam są wymienione wszystkie doskonałe cechy Maryi. Czy nie jest tak, że przy którymś wezwaniu bardziej bije Ci serce?

Przykładowo:
Odmawiasz litanię i przy wezwaniu "Przyczyno naszej radości" czujesz jakieś ciepło w sercu. Może dlatego, że sam dajesz radość innym. Może to Twój ideał <być przyczyną radości>...
A co znaczy, gdy serce drży przy wezwaniu "Bramo niebieska"? Może Ty właśnie poprzez swoją postawę, świadectwo życia, jesteś taką bramą do Nieba dla ludzi, z którymi się spotykasz.

Nie wiem... Strzelam... Musisz pomyśleć, pomedytować sam. A jeśli masz problem z Maryją, z jej kultem, wielkością, polecam lekturę na stronie dominikanów: Dlaczego czcimy Maryję?

środa, 18 marca 2015

Twój Chrystus

Kiedy kilka lat temu rozpoczęłam drogę szukania ideału, miałam ciekawą rozmowę z pewnym franciszkaninem. Opowiadałam mu wtedy z wypiekami na twarzy o ideale osobistym, o samowychowaniu, itd.. Byłam na początku drogi więc, gdy stwierdził, że wystarczy naśladować Chrystusa i czytać Ewangelię, nie miałam argumentów i rozmowa się skończyła. Miał rację twierdząc, że Chrystus powinien być ideałem, ale...

I tu posłużę się pewną książeczką, którą wyszperałam w ubiegłym miesiącu w jednym z antykwariatów internetowych. Jest to oprawione w twardą oprawę, napisane na maszynie opracowanie o wdzięcznym tytule "Ideał osobisty". Nie ma daty, ale strzelam, że powstała w latach 50-60-tych. Nie ma autora, ale z treści wnioskuję, że napisano ją na potrzeby palotynów. Przeczytałam... Jestem pod wrażeniem. Książeczka jest wciąż aktualna i fajnie systematyzuje wiedzę. To właśnie w niej przeczytałam kilka zdań o ideale osobistym w odniesieniu do Chrystusa.

Chrystus jest Bogiem i człowiekiem. Pokazał nam Boga w ludzki sposób. Jednak przez fakt, że jest Bogiem, nie jesteśmy w stanie Go w sobie odtworzyć. Chrystus posiada doskonałość w każdym calu, w każdej chwili, na każdym kroku... Nasza ludzka ograniczoność nigdy nie pozwoli nam odzwierciedlić takiej doskonałości. Nawet po śmierci nie będziemy tak doskonali. Co za tym idzie, nasz ideał nie pokryje się całkowicie z ideałem Chrystusa, ale będzie w nim zawarty.

I tu przychodzi czas na refleksję. Która spośród doskonałości Chrystusa najbardziej odpowiada naszym przyrodzonym skłonnościom? Zapytasz, jak to zbadać?

Przede wszystkim znajdź czas na rozmyślanie. Gdy już będziesz miał czas, pomyśl, kim jest dla Ciebie Chrystus? Przywołaj fragmenty Pisma Świętego z Chrystusem w roli głównej. Które najbardziej do Ciebie przemawiają? Czy są to spotkania z człowiekiem, czy konkretne cuda? Chrystus w Ogrójcu, na Golgocie? Chrystus nauczający, modlący się, zagniewany, skupiony, spostrzegawczy...? Który Chrystus jest Twój?

I krok dalej. Twój Chrystus pokazuje Ci coś. Mówi Ci o Twoich pragnieniach bycia lepszym, doskonalszym..., świętym. To, że akurat widzisz go w konkretnej scenie biblijnej, ma ogromne znaczenie. Jeśli jest to prawdziwy poryw serca, to właśnie ta doskonała cecha Chrystusa ukryta w tej scenie, jest Twoją poszukiwaną idealną cząstką. Koniecznie to sobie zapisz.

poniedziałek, 16 marca 2015

Co w duszy gra?

Wraz ze świętymi wchodzimy coraz bardziej w obszary naszej duchowości. Jest wiele rodzajów duchowości. Wystarczy przyjrzeć się charyzmatom założycieli zakonów, wspólnot, stowarzyszeń. Każdy z nich rozwinął inny sposób łączenia się z Bogiem. Jedni przez modlitwę kontemplacyjną, inni przez ubóstwo i służbę najbiedniejszym, jeszcze inni przez pracę... itd. Ostatnio zachęcałam do przyglądania się świętym postaciom - ludziom, których ideały nam przyświecają. Dziś przyjrzyjmy się bardziej samym cnotom, których owi święci są ambasadorami.

Św. Franciszek Salezy w 1608 roku napisał piękne dzieło: "Filotea czyli droga życia pobożnego". To doskonały podręcznik świętości w życiu codziennym. Każdy może znaleźć tam cenne wskazówki do swojego życia. Nawet dziś..., a może zwłaszcza dziś. (Przy okazji zachęcam do lektury.)

W jednym z rozdziałów, o tytule "O wyborze cnót, w których szczególnie trzeba nam się ćwiczyć", czytam: „w wyborze cnót, w których mamy się ćwiczyć, winniśmy się skłaniać raczej do tych, które są bardziej zgodne z naszym powołaniem i z naszymi obowiązka­mi, aniżeli do tych, które nam bardziej przypadają do smaku. […] Każde powołanie wymaga ćwiczenia się w osob­nej, jemu właściwej, cnocie. Inne są cnoty duchownych, a inne świeckich; inne żołnierskie, inne biskupie, a inne królewskie; inne panieńskie, inne małżeńskie, a inne wdowie” (FIL, s. 131-132)

Pierwsza i najważniejsza jest miłość. To z niej powinna wypływać cała nasza praca nad sobą. Bez miłości wszystko nie miałoby sensu. Jednak miłość sama nie wystarczy. Jest jak królowa pszczół (obraz z Filotei). Nigdy nie wyrusza sama. Wokół niej jest mnóstwo innych pszczół i każda z nich ma inne zadanie. Tyle też jest cnót, które towarzyszą miłości, dodając jej jeszcze więcej blasku.

Cnoty pomagają nam prowadzić dobre życie. Jedne przychodzą nam z łatwością, w innych musimy się ćwiczyć latami, a i tak może się okazać, że za dużych postępów nie zrobiliśmy.

Pomyśl zatem:
Pielęgnowanie, której cnoty przychodzi Ci najłatwiej? Czy to któraś ze cnót kardynalnych (roztropność, umiarkowanie, męstwo, sprawiedliwość), a może jakaś cnota obywatelska (dyscyplina wewnętrzna, odpowiedzialność, tolerancja, uspołecznienie, uczciwość, sprawiedliwość)?
Są jeszcze owoce działania Ducha Świętego: miłość, radość, pokój, cierpliwość, łaskawość, dobroć, uprzejmość, cichość. wierność, skromność, wstrzemięźliwość, czystość. Który wzrasta w Twojej duszy najwyżej?

Zapisz sobie drukowanymi literami, co jest Twoją małą cnotą, w której od dzisiaj chcesz się ćwiczyć i która może stanie się elementem Twojego ideału osobistego.

piątek, 13 marca 2015

Autorytety

Zastanawiałeś się czemu podziwiasz tylko niektórych ludzi?

Bardziej cenisz zdanie babci niż dziadka. Wolisz słuchać Cejrowskiego niż Hołowni (lub odwrotnie). Rozczytujesz się w pismach św. Teresy Wielkiej, a nie w  św. Tomasza z Akwinu. Przemawia do Ciebie postawa św. Pawła, a nie św. Piotra. Itd...

Wiesz, czemu tak jest? To już nie jest przyciąganie plus/minus. Ci święci lub te osoby, których sposób działania i mówienia cenisz, mogą odzwierciedlać Twoje własne pragnienia i tęsknoty. Prawdopodobnie masz w sobie ten sam oręż. Np. miecz jak św. Paweł, ubóstwo jak św. Franciszek, czy wrażliwość jak św. Matka Teresa...

Pomyśl sobie: Jakich świętych cenisz najbardziej? Kto jest Twoim autorytetem? Jak myślisz, dlaczego akurat oni są dla Ciebie ważni? Jakie ich cechy charakteru są Tobie bliskie? W jakiej "słusznej sprawie" mógłbyś stanąć u ich boku? Który święty jest Twoim patronem? Kogo wybierzesz na swojego przewodnika? Zapisz to sobie w zeszycie.

Pamiętaj, żeby patrzeć na siebie pokornie, czyli prawdziwie i realnie. Nie musisz się od razu rzucać z motyką na słońce, tylko dlatego że Ci imponuje Joanna d'Arc. Nieporozumieniem by było, gdybyś swój talent oratorski wykorzystywał w schronisku dla bezdomnych, tylko dlatego, że w kościele ksiądz mówił o naśladowaniu św. Matki Teresy czy św. brata Alberta. Bezdomni nie potrzebują wielkich słów, ale ciepłego koca. Wielkie słowa przydadzą się gdzie indziej...

Szukamy ideału, więc musimy sięgać wysoko, ale nie bądźmy "świętsi od papieża". Św. Salezy zawsze powtarzał, że każdy ma swoje miejsce. Zakonnik w zakonie, a świecki w świecie. My świeccy, nie rzucimy rodzin i pracy zawodowej, ale możemy doskonalić się w małych cnotach, na których straży stoją święci.

Mnie w jakiś sposób inspiruje dynamika św. Pawła, skromność św. Faustyny, postawa św. Jana Marii Vianney'a, pisma św. Franciszka Salezego, wytrwałość i skrupulatność Józefa Englinga i wiele cech o. Kentenicha.

A Ciebie?

czwartek, 12 marca 2015

Impulsy

To jest dobry moment, żeby zaznaczyć pewną rzecz. To co tu piszę, to moje refleksje, przemyślenia, zwerbalizowane natchnienia, wyniki rozmów i analiz... Dzielę się tutaj tym, co mnie inspiruje, przykuwa moją uwagę. To moja wersja " świata". Nie każdy musi się z tym zgadzać.

Może się zdarzyć, że trafię w dziesiątkę, ale zapewne częściej tylko zaintryguję i zmobilizuję do poszukiwania własnych odpowiedzi. I to jest właśnie piękne. Bo wszyscy jesteśmy autonomiczni w samowychowaniu.

Czytając zatem (cokolwiek) traktuj to jako impulsy pobudzające Cię do pogłębionej refleksji nad własnym życiem.

Niby to wszystko jest takie oczywiste, a jednak... Często jest tak, że gdy czytając teksty różnych osób, nie zgodzimy się z nimi, mamy ochotę od razu wpisać komentarz "nie masz racji" (i to jeszcze z wykrzyknikami)... Jest tak, wiem, sama tak czasem mam. Pracuję nad tym.

Czasem czytam komentarze ludzi pod różnymi artykułami (religijnymi, politycznymi, popularnymi). O zgrozo! Nie ma znaczenia tematyka, mechanizm jest zawsze taki sam. Niekończąca się wojna na argumenty, bo "ja mam rację"... W końcu ktoś pęka i zaczyna rzucać wyzwiskami, wtedy mniej więcej przestaję czytać.

Wczoraj np. czytałam ciekawy artykuł. Nie dotyczył on konkretnie tego zjawiska, ale między wierszami można odczytać jak bardzo się ograniczamy pilnując swoich racji rękami i nogami. Nie wsłuchujemy się w innych, w świat, który nas otacza, bo przecież musimy pilnować swoich racji... Jakże to nas zubaża... Nie lubię uczestniczyć w dyskusjach, w których wszystkie strony bronię tej samej sprawy (np. bronią Kościoła), ale biją się na słowa, jakby miało znaczenie jakimi słowami ją obronią. Każdy chce, aby jego słowa były na wierzchu...

Także, jeśli nie podoba Ci się to co piszę albo się z tym nie zgadzasz, nie denerwuj się... Wsłuchaj się w siebie. Szukaj swoich odpowiedzi, pamiętając o tym, że każdy widzi świat przez inny pryzmat. Wg teorii mojego męża, pryzmatem tym jest ideał osobisty - kiedyś o tym napiszę więcej.

Pokora

Powiedział abba Antoni: „Zobaczyłem wszystkie sidła nieprzyjaciela rozpostarte na ziemi, jęknąłem więc i powiedziałem: «A któż się im wymknie?» I usłyszałem głos mówiący do mnie: «Pokora»”.


Pokora to temat, który bardzo mnie zajmuje. Dziś na jednym z portali przeczytałam artykuł, który kazał mi odkopać moje zapiski o pokorze /notatka z dnia 3.12.2014 r./ :

Balansowanie między pychą a poczuciem, że się jest beznadziejnym, to walka o pokorną postawę. 
Pycha sprawia, że nie widzę siebie jasno, tylko zdecydowanie jaśniej i wyżej. 
Natomiast poczucie, że jestem do niczego sprawia, że widzę szarzej niż szaro i najchętniej nie wstałabym z ziemi.
Jak daleko wtedy jestem od prawdy o sobie?

Pokorne spojrzenie to patrzenie w prawdzie. To uznanie, że to wszystko co jest dobre - pochodzi nie ode mnie, ale od Boga. To przyznanie się do błędu, prośba o przebaczenie i ciągłe zaczynanie od nowa. Gdy to sobie uświadomię i przyjmę całym sercem, wtedy już będę spokojnie mogła powiedzieć, że:
- jestem fajna, bo Pan Bóg mi dał tak wiele,
- nie wyszło mi, bo jestem człowiekiem i noszę brzemię grzechu pierworodnego.
Zejdę z piedestału, wstanę z upadku i pójdę dalej... z uśmiechem... z wdzięcznością... z pokojem w sercu... z wiarą i nadzieją... z Miłością, która będzie wstanie zmieniać świat.

Okazuje się, że pokora jest szalenie ważna nie tylko w procesie poznawania siebie, ale też w walce z pokusami tego świata. Antoni widząc wszystkie pułapki zła zadaje pytanie, "A któż im się wymknie?" Nie święci, nie męczennicy, nie asceci... tylko pokora, w której możemy się ćwiczyć - i Ty i ja... Podoba mi się stwierdzenie autora artykułu, że "zwycięstwo nie leży zatem w walce <z> pokusą".

Tylko prawdziwa pokora przynosi zwycięstwo.

Nie oznacza to, że się nigdy nie "przegra"... Przegra się, i to nie raz, ale to tylko bitwy. W miarę ćwiczenia się w pokorze, coraz szybciej będziemy stawać na nogi, z sercem wpatrzonym w Boga.

środa, 11 marca 2015

Przyciąganie

Ostatnio pisałam, że można się sobie przyglądać wpatrując się w sztukę... Dziś odkryjemy, jak wiele można się o sobie dowiedzieć, przyglądając się innym ludziom. Na początek parę słów o przyciąganiu.

Jest takie prawo w fizyce, że plus i minus się przyciągają. Nie chcę się tu mądrzyć o psychologii, ale z mojego doświadczenia widzę, że to prawo ma zastosowanie również w odniesieniu do relacji międzyludzkich. Często pociągają nas ludzie o przeciwstawnych cechach charakteru. Wydają się nam atrakcyjni, bo mają coś czego nam brakuje. Do naszej natury należy szukanie uzupełnień, ale też dzielenie się sobą i uzupełnianie innych.

Przykład z mojego podwórka. Mój mąż i ja... Jesteśmy klasycznym przykładem plusa i minusa. Czasem się śmieję, że gdy jesteśmy w jednym pokoju, to jest w nim wszystko - rozum i serce, racje i emocje, dynamika i statyka, ogień i woda... Od kiedy zaczęliśmy o tych różnicach rozmawiać przestały nam przeszkadzać. Wręcz przeciwnie, nauczyliśmy się z nich czerpać i bawić się obserwując je. Mąż tłumaczy mi mechanizmy rządzące światem zewnętrznym, ja jemu pomagam odkrywać wewnętrzny świat uczuć. On ma dystans i luz, którego mi brakuje. Ja mam zdolność inicjowania event'ów składających się na nasze rodzinne życie. Wszystko się zazębia, tworząc idealny mechanizm.

Pomyśl przez chwilę kto Cię przyciąga - czy jest to przyciąganie plus-minus?
Jakie cechy w tym człowieku Cię uzupełniają?
Czego dowiedziałeś się o sobie przy okazji?

Może być też tak, że podziwiasz kogoś, bo sam identyfikujesz się z jego cechami i pragniesz je rozwijać. O tym będzie kolejny wpis.



poniedziałek, 9 marca 2015

Sztuka, która inspiruje

Zastanawiałeś się kiedyś co Cię najbardziej inspiruje? Wszędzie wokół możemy odkryć nasze tęsknoty. Dziś skupmy się na sztuce. Sztuka jest namacalną postacią piękna, więc jeśli nas porusza, to pobudza w nas "pozytywne" uczucia. Każdego porusza inaczej, w indywidualny sposób, i dlatego spokojnie możemy w niej szukać inspiracji do nazywania naszych ideałów.

Lubisz słuchać muzyki?
Jaki rodzaj? Bardziej działa na Ciebie melodia czy teksty piosenek? Wolisz spokojne czy mocne brzmienie? Czy działają na Ciebie jakieś konkretne instrumenty?

Może jesteś wzrokowcem działa na Ciebie malarstwo? Mnie na przykład nie porusza, więc nawet trudno mi skonstruować odpowiednie podpowiedzi do rozważań. Na pewno jednak, gdy wpatrujesz się w dzieła sztuki czujesz coś... Co to jest? Co Ci to mówi o Tobie samym, o Twoim wnętrzu?

Lubisz czytać książki? Połykasz jedną za drugą, tak jak ja? Które książki wybierasz? Romanse, fantasy, popularnonaukowe, wiersze, literaturę klasyczną..,? To co czytasz też Ci coś powie o Tobie. Czegoś szukasz w literaturze. Czego? Tylko rozrywki czy może odpowiedzi?

No i filmy... Musisz mieć ulubiony film, może jakiś konkretny gatunek?
Ja uwielbiam kino akcji i wszystkie filmy o superbohaterach. Pewnie dlatego, że bardziej bym chciała uratować świat niż przeżyć miłość rodem z komedii romantycznych. Nie lubię filmów obyczajowych, może dlatego, że moje własne życie to ciężki i skomplikowany scenariusz...

Pozwól sobie na małą analizę siebie pod kątem tego czego słuchasz, w co się wpatrujesz, co czytasz, co oglądasz, w co grasz? Pomyśl czy jest coś takiego w Twoim życiu - utwór muzyczny, obraz, książka, cytat, film..., coś co ciągle krąży Ci po głowie, wraca jak bumerang, sprawia, że mocniej bije Ci serce.. Jakie ma to dla Ciebie znaczenie? Czy nie ukrywa się tam odbicie Twoich pragnień, odbicie Ciebie? Może Pan Bóg ukrył tam Twoją myśl przewodnią...


niedziela, 8 marca 2015

Talenty

Znasz przypowieść o talentach? Dużo w niej mądrości... Przede wszystkim jednak płynie z niej nauka, że nie należy zakopywać talentów.

Co to są talenty? Pewnie pierwsze co przyjdzie Ci na myśl to wszystko co związane ze sztuką: talent malarski, muzyczny, aktorski... W Wikipedii czytam: Uzdolnienie (talent) – wrodzone predyspozycje w dziedzinie intelektualnej, ruchowej lub artystycznej przejawiające się ponadprzeciętnym stopniem sprawności w danej dziedzinie lub zdolnością do szybkiego uczenia się jej. 

Talenty podzielono tam na: językowe (lingwistyczne), literackie, do nauki literatury, czytelnicze, matematyczne, techniczne, muzyczne, plastyczne, pedagogiczne, społeczne, empatyczne.

Teraz Twoja kolej. 
Pan Bóg obdarzył Cię talentami. Może masz ich 10, może 5, a może 1... Nie ma znaczenia ile. Znaczenie ma co z nimi/nim zrobisz.

Może nie jesteś artystą, nie grasz i nie śpiewasz, może nie umiesz malować obrazów, ani pisać wierszy. Całkiem jednak możliwe, że masz uzdolnienia, których nie dostrzegasz albo bagatelizujesz. Możliwe, że w nich ukrywa się Twój ideał osobisty.

Może świetnie gotujesz, a może masz ponadprzeciętną cierpliwość? Może jesteś dobrym słuchaczem? A może masz talent do pielęgniarstwa, krawiectwa, gotowania...? Jest tyle talentów... 

Pomyśl, zapisz w zeszycie... Do czego masz talent? I co z nim robisz?

piątek, 6 marca 2015

Ideał osobisty - odkrywanie

Tego co w literaturze ciąg dalszy:

Do odczytania ideału osobistego prowadzą różne drogi: nadzwyczajna i zwyczajna.

Na drodze nadzwyczajnej Bóg bezpośrednio ingeruje w życie człowieka dając mu do wykonania konkretne zadanie (Abraham, Mojżesz, święci mistycy, np. św. Faustyna Kowalska). Bóg ingeruje również poprzez splot wydarzeń i doświadczeń, w wyniku których wielu świętych zmieniło swoje życie i jego plan (np. św. Ignacy Loyola).

Na drodze zwyczajnej człowiek odczytuje ideał osobisty z własnego życia. Może go odkryć na podstawie poznania tego co określa jego byt, czyli namiętności, temperament, stan cywilny, status społeczny, zawód. Może też go poznać poprzez zgłębienie swojej emocjonalności.

Ideał osobisty zawiera w sobie wiele czynników czysto osobistych, odnoszących się tylko do danej jednostki. Aby jednak ideał odnosił się do całego człowieka, trzeba wziąć pod uwagę najpierw czynniki ogólnoludzkie, potem takie, które odnoszą się do typów osobowości lub do grup społecznych (m. in. powołanie do określonego stanu lub zawodu, pełnienie funkcji społecznych, szeroko rozumiane zobowiązania), na końcu te, które są najbardziej indywidualne. Najistotniejszy element ideału osobistego można zbadać jedynie przez wsłuchiwanie się w skupieniu we własną duszę.

Ks. Kentenich zaproponował, aby rozpocząć poszukiwanie ideału od odkrycia swojej głównej namiętności. Kolejnym etapem w poznawaniu ideału osobistego jest poznanie temperamentu. Te dwa kroki mamy już za sobą. Mamy?

Dobra analiza siebie może doprowadzić do zwerbalizowania ideału osobistego. Służy temu rozeznanie mocnych i słabych cech, odkrycie posiadanych zdolności, wspomnienia ważnych chwil. W procesie poszukiwania ideału ważna jest świadomość, tego wszystkiego co inspiruje człowieka: postawy innych ludzi, autorytety, ulubiona muzyka i sztuka. W każdym wymiarze życia można odczytać coś o sobie. Spróbuję nam pomóc stosownymi impulsami w kolejnych wpisach.

Ponad to, w uczeniu się siebie człowiek potrzebuje pewnego rodzaju lustra jakim jest drugi człowiek. Konstruktywne opinie ludzi wspomagając samopoznanie. Szczególną pomocą jest pełne miłości zdanie najbliższych: rodziny, przyjaciół, współpracowników.

Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, widać, że poznanie własnego ideału osobistego jest procesem, który trwa praktycznie całe życie. Znajdą się w nim elementy fundamentalne (stałe i niezmienne), ale znajdą w nim też miejsce dynamiczne zmiany, które niesie codzienność. W praktycznym ujęciu ideał osobisty zamyka się w myśli, zdaniu, które stanowi drogowskaz i punkt odniesienia w codziennym życiu.

czwartek, 5 marca 2015

Ideał osobisty - definicje

W pierwszym wpisie na blogu napisałam w uproszczeniu moje tłumaczenie czym jest ideał osobisty. Myślę, że przyszedł czas na jakiś mały szkic teoretyczny. Zagadnienie ideału osobistego jest obszerne dlatego postaram się dozować je po kawałeczku. Poniższy tekst pochodzi z mojej pracy dyplomowej "Środki ascetyczne w Ruchu Szensztackim". Zaczniemy od definicji.

Nauka o ideale osobistym należy do wewnętrznej struktury Ruchu Szensztackiego. Jest ona związana z celem wychowania nowego człowieka. Ideał osobisty stanowi w organicznej ascezie ośrodek wszelkiego dążenia do świętości, a jego odkrycie ma bardzo ważne znaczenie w procesie samowychowania.

Ks. Józef Kentenich opisał ideał osobisty trzema definicjami:
- filozoficzną, 
- psychologiczną,
- teologiczną. 

W aspekcie filozoficznym ideał to idea exemplaris in mente divina prae existens. Oznacza to, że każdy człowiek został zrodzony w myśli Boga zgodnie z istniejącą od wieków praideą. W ideale osobistym człowiek znajduje Boży zamysł własnego życia i działania. 

W ujęciu psychologicznym ideał osobisty to najgłębsze „ja” człowieka, na które składają się jego popędy, namiętności, pragnienia. Te wrodzone skłonności zostały zamierzone przez Boga i są Jego darem dla człowieka. Nadają one osobowości charakterystyczne cechy, związane z temperamentem i podświadomością. Mają też wpływ na kształt duszy i dlatego dobrze rozeznane, odkryte i odpowiednio pielęgnowane prowadzą człowieka do wewnętrznej integracji osobowości. 

W myśl definicji teologicznej ideał osobisty jest oryginalnym odbiciem oraz naśladowaniem doskonałości Boga. Wyraża się on w naśladowaniu Chrystusa. Ten wymiar ideału osobistego przenika wszystkie sfery osobowości człowieka, porządkując je poprzez element duchowy.

środa, 4 marca 2015

Twoja namiętność?

Każdy człowiek posiada obie namiętności, ale zazwyczaj jedna przeważa, ona jest siłą motywującą nas do działania. Namiętność jaka w nas przeważa możemy odczytać z temperamentu, jaki posiadamy. Główną namiętnością choleryka będzie duma, melancholika i sangwinika - oddanie, flegmatyka - zależnie od innych współistniejących temperamentów.

Która z namiętności jest silniejsza u Ciebie?

Duma?
Jesteś typem zdobywczym? Człowiekiem gotowym stanąć do walki? Aktywnym organizatorem? Pragniesz widzieć swoje sukcesy i osiągnięcia? Może szukasz pochwał i podziwu? Czy nie dominujesz przypadkiem nad innymi?

Czy oddanie?
A może jesteś typem człowieka oddanego? Lubisz pielęgnować relacje interpersonalne? Pomagasz? Poświęcasz się dla innych? Może czasem narzucasz się innym?

Pomyśl, rozważ:
Do czego dążysz i co w tej chwili całkiem świadomie planujesz?
O czym myślisz i co robisz, gdy jesteś zupełnie sam?
Jak najchętniej spędzasz czas wolny, gdy masz wolność wyboru?
Jakie są Twoje marzenia i pragnienia?
Co autentycznie sprawia Ci radość?
...

Gdy poznasz swoją naturalną siłę napędową (namiętność dominującą w Tobie), będziesz mógł ją świadomie wykorzystywać.

Dla przykładu:
Ktoś ma parcie na sukces, czuje wewnętrzny przymus realizacji w pracy, po "trupach" będzie dążył do awansu, przestanie zwracać uwagę na rodzinę, przyjaciół, tylko praca, praca i praca... Od razu widać jaka namiętność nim rządzi. I gdy ten Ktoś pewnego dnia odkryje, że to jego popęd nim steruje, ma szansę się zatrzymać, opamiętać, przewartościować i uszlachetnić owe parcie na sukces. Co się stanie z jego energią? Z pewnością ją wykorzysta - dalej będzie pracował, może zaangażuje się w zarządzanie jakimś społecznym projektem. W jego ideale osobistym znajdzie się odbicie tego zaangażowania, miejsce dla drugiego człowieka.

Tak samo będzie z kimś kto jest kierowany przez namiętność oddania. Taka osoba zrobi wszystko, aby być kochaną. Czasem upokarza się, marnuje siły po to, żeby komuś sprawić przyjemność, żeby utrzymać relacje. Nieświadomość tego, że to popęd kieruje jej zachowaniem może prowadzić do wyczerpania sił lub frustracji z powodu niespełnionej "miłości"*. A przecież można całą tą namiętność ujarzmić. Na początek popatrzeć na siebie, nazwać swój ideał osobisty (bardzo prawdopodobne, że związany właśnie z oddaniem się dla drugiego człowieka), a potem wykorzystywać naturalny popęd i energię do budowania zdrowych relacji na fundamencie prawdziwej miłości.

---------------------------------------
*"miłość" w cudzysłowie, bo nie mówimy tu o prawdziwej, szlachetnej miłości, ale o emocji, która z miłością jest jedynie kojarzona

Namiętności

Na początek może krótkie wyjaśnienie słowa "namiętność". Znany apologeta, śp. o. Albert Weiss, powiedział: "Niechaj nikogo nie przeraża ten wyraz, który z ludzkiej winy stał się tak dwuznaczny, że niemal wstydzić się go trzeba (...) Mówiąc o namiętności czy afekcie miłości, mamy na myśli owo naturalne poruszenie, mimowolną skłonność czy pociąg, które odczuwamy, jeśli w jakiejś osobie lub rzeczy odkryjemy coś dobrego, pięknego, czy w ogóle do nas przemawiającego".

O. Kentenich uważał, że kluczem do odkrycia ideału jest właśnie namiętność, a dokładnie dwie namiętności. W swoich naukach posługiwał się obrazem zaczerpniętym od Platona, który to porównał duszę człowieka do rydwanu ciągniętego przez dwa rumaki.

- Jeden koń to pożądanie. Reaguje na wszystko co przynosi zmysłową przyjemność (jedzenie, picie, seks...). Jest w tym nienasycony, trudny do poskromienia i pohamowania.

- Drugi rumak to agresja. Tego konia pociąga wszystko co obiecuje poważanie, szacunek, zaszczyt, powodzenie czy sukces.

Rumaki ciągną rydwan jak chcą, każdy w swoją stronę, co może prowadzić do wypadku... Podobne napięcie między namiętnościami pojawia się w każdym człowieku. Bez nich człowiek nie jest w stanie twórczo żyć. To one są siłą, która popycha człowieka do działania. Są niezależnie czy się tego chce czy nie. Sama ich obecność jest moralnie obojętna. Dopiero decyzje i czyny, które człowiek pod ich wpływem podejmuje można określić jako dobre lub złe.

Pierwsza z namiętności została nazwana przez o. Kentenicha namiętnością oddania, gdyż pragnienie przyjemności związane jest ze zmysłowością. Uszlachetnione prowadzi do poświęcenia się w służbie innym.

Drugą namiętnością jest namiętność dumy wyrażana negatywnie przez złość i agresję, a pozytywnie przez poczucie dumy, honor, ambicję w dobrym tego słowa znaczeniu.

Każdy człowiek posiada obie namiętności, ale jedna z nich przeważa w zależności także od tego jaki przeważa w nas temperament. Ponieważ obydwie namiętności są silnymi pobudkami naszych postaw, jesteśmy odpowiedzialni za to, jak nimi kierujemy. Mówił o tym także Platon. W jego obrazie istnieją nie tylko dzikie rumaki, które ciągną „powóz duszy”. Platon mówił także o „woźnicy”. Jest to rozumne, mądre działanie człowieka. Z pomocą naszego rozumu i siły woli jesteśmy w stanie kierować tym, co u zwierząt wyraża instynkt, a u człowieka pragnienie lub potrzeba. Chodzi o kierowanie namiętnościami tak, by pomagały nam spełniać dobro. Zadaniem woźnicy jest ukierunkowanie obu rumaków na jeden cel, dobry cel.

Ojciec Założyciel posługiwał się tym obrazem i podkreślał jak ważne jest, aby „siłę koni”- namiętności zaangażować w życiu.

„Zastanówcie się skąd się to bierze, że jest w moim życiu tak wiele zmęczenia i zniweczonych planów. Ponieważ za mało wykorzystuję siłę namiętności w mojej duszy. W mojej głównej namiętności znajduje się wiele energii, z której nigdy nie korzystam”.

Obie namiętności spełniają zasadniczą funkcję w kształtowaniu i rozwoju osobowości.

wtorek, 3 marca 2015

Obserwuj siebie

Czytam w "Ascezie...": Nie od rzeczy też będzie zwrócić z góry uwagę, że nader rzadko można spotkać tzw. temperament czysty, tzn. wyłącznie jeden, pozbawiony przymieszki innego. U każdego niemal człowieka występuje połączenie różnych temperamentów. Utrudnia to rozpoznanie własnych dyspozycji, a to tym bardziej, im bardziej owo połączenie temperamentów jest wyrównane. Należałoby zatem zbadać, który temperament w danym wypadku przeważa, aby następnie odkryć silną i słabą stronę, charakterystyczną dla własnych indywidualności.

Zapewne masz w sobie cechy różnych temperamentów. Nie sposób byłoby opisać wszystkie możliwości - jest ich tyle co ludzi na ziemi. Jeśli masz problem z określeniem siebie czeka Cię obserwacja. Czasem testy nie są na pierwszy rzut oka jednoznaczne. Może być tak, że niektóre cechy, które zaznaczyłeś wcale nie są Twoje - może się okazać, że nie oceniasz trafnie siebie (jeśli jesteś melancholikiem możesz sobie odejmować, jeśli cholerykiem - dodawać a sangwinikiem - kolorować...). Możesz zawsze zwrócić się o pomoc do kogoś kto Ciebie zna, ale może niech to będzie ostateczność. Moim zdaniem, jeśli człowiek jeszcze nie wie sam kim jest, zdając się na zdanie innych może wpaść w pułapkę. Może poprzestać na tym co usłyszy, a chodzi o to aby stawać się coraz bardziej sobą. Słuchać innych na swój temat można dopiero wtedy, gdy ma się dobrze wyrobione własne zdanie - i nie chodzi tu o zarozumiałość czy upór. Przy okazji poznawania siebie chcemy zbudować fundament pod SAMOwychowanie...

Moja rada jest taka: stań się OBSERWATOREM siebie. Jeśli potrzebujesz więcej danych o swoim temperamencie poszperaj w sieci, przeczytaj coś np. "Osobowość Plus" F. Littauer... Ale nie trać na to zbyt dużo czasu, lepiej po prostu przyglądaj się sobie oraz swoim bliskim. Szybko zauważysz, jak bardzo niektóre zachowania, Twoje czy innych, są związane z temperamentem. Łatwiej będzie Ci w końcu zaakceptować różnice międzyludzkie. Pamiętaj, że każdy jest wspaniałym stworzeniem Bożym. Może dziś nie do końca rozumiemy, czemu akurat przyszło nam żyć ze sobą, ale dzięki naszym różnicom, z dnia na dzień coraz bardziej się rozwijamy. 

Z moich doświadczeń związanych z obserwowaniem siebie: 
Jak już pisałam jestem takim melancholiko-cholerykiem. Mam nieustanny pęd do działania choleryka przy jednoczesnym perfekcjonizmie melancholika. Połączenie tych dwóch cech powoduje, że jak się za coś zabieram to coraz bardziej wchodzę w szczegóły i wszystko robię sama bo musi być idealnie, a w między czasie zaczynam coś jeszcze i ... doby mi nie starcza. Kiedyś nie byłam tego świadoma. Chodziłam nerwowa i sfrustrowana, bo zwyczajnie się nie wyrabiałam. Od czasu gdy zauważyłam dlaczego tak jest, zaczęłam luzować. Nie wszystko jeszcze umiem odłożyć czy odpuścić, ale doszłam do tego, że nawet mam w ciągu dnia czas na wypicie herbaty z książką w ręku i bez poczucia winy, że marnuję czas. 


poniedziałek, 2 marca 2015

Flegmatyk

Flegmatyk nie jest skomplikowanym temperamentem. Ma niską wrażliwość na bodźce, reaguje na nie słabo albo wcale. Pragnie jedynie aby mu dano "święty spokój". Na pierwszy rzut oka to dość leniwy typ. Beznamiętność flegmatyka ma jednak swoje dobre i złe strony.

Zalety: Flegmatyk nie jest skłonny do wzburzenia i to ani wobec zniewagi, ani wobec cierpień i niepowodzenia, ani wreszcie wobec niebezpieczeństw. W każdej sytuacji jest spokojny i opanowany, zawsze też zachowuje zimną krew, a przede wszystkim nie łatwo pada ofiarą grzesznych żądz i namiętności.

Wady: Wobec braku namiętności flegmatyk niezbyt jest skłonny do idealizmu, heroizmu i wszelkich w ogóle porywów do dobrego. Nie odznacza się on płomienną duszą, lecz przeciwnie, poprzestaje na tym co przeciętne. 

Z punktu widzenia ideału osobistego to trudny do rozgryzienia typ. Jak można znaleźć ideał osobisty przy pozbawionym namiętności temperamencie? W zamyśle Bożym każdy flegmatyk ideał osobisty ma - to jest pewne.

Odpowiednio więc do istoty flegmatyka ideał ten nie tyle posiadać będzie czysto osobistą strunę, ile będzie wyrazem jakiegoś raczej ogólnego ideału. (...) Oto należy przede wszystkim kłaść nacisk na teologiczną definicję ideału osobistego. Daje nam ona przecież zupełnie konkretny wyraz ogólnoludzkiego ideału świętości. Chrystus wzorem naszym! Toteż ideał osobisty flegmatyka nie może opiewać inaczej niż: Naśladowanie Chrystusa.

Kiedyś flegmatycy strasznie mnie denerwowali. Powolność, "lenistwo", brak entuzjazmu w wyrażaniu emocji czy działaniu to moje całkowite przeciwieństwa. Jest jednak coś w tym, że przeciwieństwa się przyciągają. Wyszłam za mąż za flegmatyka. Po latach wspólnego życia i obserwowania "zwyczajów" mojego flegmatycznego męża, zazdroszczę mu tego, wynikającego z natury, nieustannego opanowania i dystansu do wszystkiego.

To co mi się jeszcze podoba we flegmatykach to to, że gdy wszyscy wpadają w panikę, oni zachowują spokój i trzeźwość myślenia.

Melancholik

Melancholik ma bardzo złożoną konstrukcję. Wszystko przez to, że jest introwertykiem, czyli wszystko przeżywa w środku swojej duszy. Brak zewnętrznych reakcji może być bardzo mylący w jego ocenie. W "Ascezie organicznej" poświęcono melancholikowi więcej wersów niż innym temperamentom.

Melancholik sprawia przede wszystkim wrażenie człowieka niezaradnego i bezbronnego wobec wszelkiego rodzaju napaści, a nawet niewinnych żarcików. Pomimo to reakcja jest silna. Zasklepia się ona tylko w głębi namiętnej wzburzonej duszy. Melancholik jest tak wrażliwy, że niektórych wzruszeń nie może do końca życia zapomnieć i przeboleć.

Podobnie jak sangwinik, melancholik jest skierowany na drugiego człowieka, oddaje się mu całkowicie. Sangwinik pociesza ludzi swoją słoneczną radością. Są jednak takie cierpienia, w których ulżyć może tylko głęboka wrażliwość i współczucie melancholika.

A zatem wielkim posłannictwem i ideałem osobistym melancholika w połączeniu z jego popędem do oddania jest pocieszenie i podniesienie na duchu cierpiącej ludzkości. Przedziwnie piękny ideał!

Niestety i na melancholika czyha wielkie niebezpieczeństwo. Zatopiony w żalu i przejmujący się dogłębnie wszystkim dookoła, staje się ponury i pozbawionym radości. A jak to powiedział św. Franciszek Salezy "smutny święty to nieszczęsny święty". 

Jest jeszcze inna słaba strona melancholika, która może stanowić poważną zaporę dla rozwoju jego osobowości. Jest nią niskie poczucie własnej wartości oraz wynikająca z niego obawa przed ośmieszeniem. Lęk przed publicznością, poczucie własnej bezwartościowości sprawia, że melancholik staje się odludkiem i dziwakiem. A przecież tak nie musi być!

Wystarczy, że takiemu melancholikowi ktoś porządnie wytłumaczy (albo sam sobie uświadomi), że ów kompleks niższości jest całkowicie nieuzasadniony, a wynika z natury temperamentu.

Co prawda, samo poznanie, że kompleks niższości rzeczowo jest nieuzasadniony nie zmienia jeszcze zasadniczo postaci rzeczy. Kompleks ten nie wynika bowiem z poznania własnej niższości, lecz z uczucia niepewności i lęku, które u melancholika istnieją bez żadnego uzasadnienia, a którego, co za tym idzie, nie można usunąć za pomocą rozumowych argumentów.

Jak zatem pomóc melancholikowi? W "Ascezie..." znajdziemy kilka praktycznych wskazań, co i jak, Nie chodzi jednak o to, żeby wszystko cytować tutaj. Pozwolę sobie na podanie przykładu z mojego życia.

Osobiście wypróbowałam sposób nazwany "próby odwagi". Jak wielu melancholików miałam/mam problem z obiektywną samooceną. Towarzyszy mi również wiele lęków. Między innymi kiedyś bardzo bałam się wypowiadać na forum, więc postanowiłam sobie pewnego razu (oczywiście po lekturze "Ascezy..."), że zacznę się wypowiadać. Po prostu przy każdej okazji jakiegoś spotkania zabiorę głos, wypowiem choć kilka słów. Kilka lat minęło od tamtego czasu, a dziś potrafię stanąć na żywca przy mikrofonie i mimo drżących kolan gadać.
Tą samą metodę zastosowałam do jeżdżenia samochodem. Mimo, że mój instruktor uważał, że świetnie sobie radzę za kółkiem, gdy otrzymałam prawo jazdy przez dwa lata nie jeździłam. Któregoś dnia doszłam do wniosku, że nadszedł czas wykorzystać samochód i uniezależnić się od autobusów i innych kierowców w domu. Postanowiłam, że codziennie przejadę choć kilka metrów. Zaczęłam dosłownie od odpalenia samochodu i przejechania dwóch metrów wprzód i w tył. Tydzień później objechałam dookoła moją ulicę, a dwa tygodnie później dotarłam sama do kościoła. Teraz swobodnie poruszam się po okolicy. Wciąż nie wjeżdżam na obwodnicę i muszę wysłuchiwać mądrości wielu dobrych doradców, jak to obwodnica jest banalnie prosta do jeżdżenia. Przyjdzie czas, że i do tego dojdę, ale chodzi o to, że na wszystko potrzeba czasu.

Może jesteś melancholikiem i masz problem z odkryciem jaki jesteś wartościowy. Może próbujesz mieć wszystko zrobione i idealnie poukładane. I może wciąż jesteś niezadowolony z tego, że nie wszystko wokół Ciebie jest doskonałe. Pamiętaj że my melancholicy trochę tak mamy, że ciągle jesteśmy z siebie niezadowoleni. Tym bardziej nasze wysiłki powinny iść w stronę jak najbardziej jasną. Choleryk niech pracuje nad dumą, melancholik niech ćwiczy się w dowartościowywaniu samego siebie i w pogodzie serca. Nie chodzi o to, by się chichrał jak sangwinik, ale żeby jego serce było radosne i spokojne.

Mogłabym godzinami pisać o melancholiku. Mam dużo refleksji na ten temat, ale przede wszystkim widzę po sobie jaką można przejść metamorfozę, gdy się tego pragnie i gdy się nad tym pracuje. 

niedziela, 1 marca 2015

Sangwinik

Dziś parę słów z "Ascezy Organicznej" o sangwiniku.

Sangwinik łatwo stosunkowo reaguje na słabe nawet bodźce. Ponieważ jednak reakcja ta szybko przemija, wrażenie natychmiast ustępuje miejsca innemu. Co za tym idzie, znamienną cechą tego temperamentu jest z jednej strony żywość, a z drugiej zaś niestałość.

Silną stroną, dzięki której sangwinik jako osobowość może oddziaływać na innych jest jego słoneczna pogoda i radosne usposobienie.


Przykładowymi słowami klucz dla ideału sangwinika mogą być 'radość', 'słońce', 'uśmiech'... na przykład pozytywnego oddziaływania na otoczenie. Świadomy swojego talentu sangwinik może niejednokrotnie uratować spotkanie towarzyskie czy poprawić nastrój zmęczonych i smutnych przyjaciół.

Jak każdy inny temperament ma swoje cienie.

Lekkomyślny i powierzchowny z natury sangwinik sam często osłabia dobroczynne skutki swej działalności ponieważ radość jego z łatwością się przeobraża w bezduszną swawolę, oraz ponieważ z właściwą mu beztroską nazbyt jest skłonny do wykpiwania i „nabierania” bliźnich.

Żartowniś i szyderca nie cieszy się zbytnim zaufaniem. Dlatego też sangwinik powinien uważać, aby swojej wesołości nie wykorzystywać dla niej samej, żeby się w niej nie zatracić. Bo gdy będzie się tylko śmiał dla śmiania, nic mu nie zostanie z poważnego traktowania ludzi i sytuacji w jakich się znajdzie. A to by było ze szkodą dla jego apostolskich zadań i realizacji tego słonecznego ideału.

Przepojony idealizmem sangwinik powinien wiedzieć i pamiętać, że obowiązkiem jego jest oddać bez zastrzeżeń swą wesołość na usługi apostolskiego ideału. Wówczas słoneczne jego usposobienie nabierze jednocześnie owego ciepła i pogłębienia ducha, które są niezbędne dla usunięcia zbytniej powierzchowności, właściwej sangwinicznemu temperamentowi.

A ponadto:

Najważniejszym czynnikiem w samowychowaniu sangwinika jest wychowanie w kierunku bezwzględnej konsekwencji. Prace rozpoczęte należy bezwzględnie ukończyć.

Reasumując: Jeśli jesteś sangwinikiem, bądź świadomym sangwinikiem. Tam gdzie się tylko da wykorzystuj swój dar zjednywania ludzi. Bądź 'siewcą radości'. Ale uważaj! Nie wszyscy są gotowi na żarty i żarciki. Melancholika może przygnieść Twoje poczucie humoru. Nie zrażaj się, tylko pamiętaj, że każdy jest inny i w swej inności jest wspaniały.
Trenuj się również w konsekwencji. Gdy coś postanowisz, pilnuj przestrzegania zasad. I może nie ulegaj wszystkim zachciankom i pomysłom. Na początku to będzie trudne, ale wystarczy, że sobie o tym będziesz przypominał. Z czasem wypracujesz swój własny wspaniały styl.

Przykładem sangwinika był Święty Piotr

Znalazłam też kilka wersów o sangwiniku na stronie Edycji Św. Pawła. Może coś wniesie więcej: http://www.edycja.pl/dokumenty/czytelnia/temperament

Choleryk

Pozwolę sobie tu zacytować wersy z książki "Asceza Organiczna" Hermann Schmidt. Jest to książka napisana na podstawie nauki o. Kentenicha.

Z połączenia silnej wrażliwości na bodźce i silnej reakcji wynika, że choleryk jest typem człowieka życiowego i silnego, jest przedstawicielem natury obdarzonym silną wolą, natury kierowniczej i bojowniczej.

Jaka jest zatem charakterystyczna siła choleryka, która powinna wpływać na ukształtowanie jego ideału osobistego? Jest nią właśnie jego potężny popęd do działania, jego obdarzona silną wolą natura kierownicza.
 
I niby wszystko piękne i jasne... ale ... w kolejnych wersach znajdujemy konkretne wskazania dla choleryka. Słabą stroną choleryka jest często skłonność do wynoszenia się i fałszywa, nieszlachetna duma. Na podstawie przyrodzonego poczucia siły choleryk żywi zbyt wygórowane mniemanie o samym sobie, przy czym nie uznaje granic własnych możliwości.
 
O. Kentenich zwraca uwagę, że fałszywa duma, a za nią idący brak pokory u choleryka, może mu utrudnić otwarcie się na łaskę Bożą. Dlatego w przypadku choleryka ogromne znaczenie ma ćwiczenie się w pokorze (wpis o pokorze pojawi się innym razem). 

Pęd do działania, a za nim idące wywyższanie się z powodu osiąganych sukcesów może stanowić błędne koło w samowychowaniu choleryka. Na szczęście o. Kentenich i na to znalazł radę. Kluczem do świętości choleryka jest "narzędzie". W Ruchu Szensztackim dużo się mówi o byciu narzędziem w rękach Boga czy w dłoniach Maryi.

Gdy choleryk uświadomi sobie, że jest narzędziem Boga, to jego działanie będzie zabezpieczone. Nie będzie pracował dla swojej chwały, ale dla Chwały Bożej. Świetnym przykładem będzie tu Święty Paweł. Jest on mistrzem działania i mistrzem prawdziwej pokory. Jego chlubienie się w słabościach nie jest przejawem fałszywej dumy. On wie dla kogo pracuje i wykorzystuje cały swój choleryczny temperament do tej pracy.

Jeśli jesteś cholerykiem i masz problem z dumą, sięgnij do Św. Pawła.

I na koniec jeszcze jedna rzecz jaką zauważył o. Kentenich. Dopóki choleryk nie przekroczy swoich granic, nie przekona się, że nie może zrobić wszystkiego, dopóki nie upadnie - hasło "pokora" pozostanie hasłem czysto teoretycznym.

Więc: Jeśli jesteś cholerykiem i zauważasz w sobie ową fałszywą dumę, to początek świętości odnajdziesz w swoim upadku. Jak sobie stłuczesz "cztery litery", jak zrobisz w życiu coś głupiego, nie dziw się, nie zaprzeczaj i nie oszukuj siebie, że to tylko raz tak wyszło, ale wykorzystaj szansę - zwróć się do Boga, przyznaj, że nie jesteś w stanie sam się uświęcić, poproś go aby Ci towarzyszył w działaniu. Wierz mi - sam możesz dużo (przez jakiś czas i bez gwarancji na świętość), ale z Bogiem możesz wszystko.

I na sam koniec taka refleksja mi przyszła do głowy, dotycząca bardziej fizjologiczno-psychologicznej strony życia choleryka. Sama mam zacięcie choleryka do działania (na różnych płaszczyznach) i widzę jeszcze jedną pułapkę. Mianowicie: skłonność do nieustannej aktywności bez odpoczynku. Ale o tym napiszę innym razem...