To jest dobry moment, żeby zaznaczyć pewną rzecz. To co tu piszę, to moje refleksje, przemyślenia, zwerbalizowane natchnienia, wyniki rozmów i analiz... Dzielę się tutaj tym, co mnie inspiruje, przykuwa moją uwagę. To moja wersja " świata". Nie każdy musi się z tym zgadzać.
Może się zdarzyć, że trafię w dziesiątkę, ale zapewne częściej tylko zaintryguję i zmobilizuję do poszukiwania własnych odpowiedzi. I to jest właśnie piękne. Bo wszyscy jesteśmy autonomiczni w samowychowaniu.
Czytając zatem (cokolwiek) traktuj to jako impulsy pobudzające Cię do pogłębionej refleksji nad własnym życiem.
Niby to wszystko jest takie oczywiste, a jednak... Często jest tak, że gdy czytając teksty różnych osób, nie zgodzimy się z nimi, mamy ochotę od razu wpisać komentarz "nie masz racji" (i to jeszcze z wykrzyknikami)... Jest tak, wiem, sama tak czasem mam. Pracuję nad tym.
Czasem czytam komentarze ludzi pod różnymi artykułami (religijnymi, politycznymi, popularnymi). O zgrozo! Nie ma znaczenia tematyka, mechanizm jest zawsze taki sam. Niekończąca się wojna na argumenty, bo "ja mam rację"... W końcu ktoś pęka i zaczyna rzucać wyzwiskami, wtedy mniej więcej przestaję czytać.
Wczoraj np. czytałam ciekawy artykuł. Nie dotyczył on konkretnie tego zjawiska, ale między wierszami można odczytać jak bardzo się ograniczamy pilnując swoich racji rękami i nogami. Nie wsłuchujemy się w innych, w świat, który nas otacza, bo przecież musimy pilnować swoich racji... Jakże to nas zubaża... Nie lubię uczestniczyć w dyskusjach, w których wszystkie strony bronię tej samej sprawy (np. bronią Kościoła), ale biją się na słowa, jakby miało znaczenie jakimi słowami ją obronią. Każdy chce, aby jego słowa były na wierzchu...
Także, jeśli nie podoba Ci się to co piszę albo się z tym nie zgadzasz, nie denerwuj się... Wsłuchaj się w siebie. Szukaj swoich odpowiedzi, pamiętając o tym, że każdy widzi świat przez inny pryzmat. Wg teorii mojego męża, pryzmatem tym jest ideał osobisty - kiedyś o tym napiszę więcej.