wtorek, 17 lutego 2015

Na początek w uproszczeniu...

Bóg miał myśl, filozoficznie - miał praideę... Bóg pomyślał, że stanie się Aleksandra... Bóg wyposażył ją w osobowość i talenty potrzebne do misji specjalnej, misji tylko dla niej. Aleksandra będzie “Opiekunką ludzi”.

I stało się jak pomyślał. I widział Bóg, że Aleksandra jest dobra.

Potem szatan namieszał w historii człowieka i Boga.

Aleksandra zagubiła się w życiu. Zmieniły się jej motywacje - już nie robi wszystkiego tylko i wyłącznie na chwałę Bożą. Potrzebuje czuć się potrzebna więc pomaga. Chce dokonać czegoś wielkiego, żeby zdobyć szacunek.

Szatan pomieszał co tylko mógł. Wiele się zmieniło. Boży zamysł nie jest realizowany, chociaż na zawsze pozostał żywy w duszy Aleksandry. Całe dobrodziejstwo - dar od Boga w postaci talentów, umiejętności, empatii nie został zabrany...

Na szczęście Aleksandra słyszy w sobie wołanie Stwórcy, wciąż chce czegoś więcej. Któregoś dnia odkrywa, że chce być święta. Mimo niedoskonałości chce zrobić coś żeby na tę świętość zapracować..

Świat pokazuje różne typy świętych. Mówią, że święty jest uśmiechnięty, że łagodny jak baranek i jeszcze rozmodlony... Według tych kryteriów Aleksandra nie zostanie święta. Dlaczego? Bo częściej płacze niż się śmieje (ma cechy melancholika...), jest porywcza i impulsywna (...i choleryka). Na modlitwie wytrzymuje do drugiej dziesiątki różańca, a potem zasypia.

Aleksandra jeszcze nie rozumie, że płacze, bo ma wielką wrażliwość. Jest porywcza, by mogła bronić ludzi. Nie modli się długo, bo jej modlitwa to działanie i świętość w codziennych obowiązkach. Aleksandra nie zna swojego imienia, nadanego jej w momencie stworzenia...

.
.
.

Na początku XX wieku pojawia się ksiądz, niemiecki pallotyn - Józef Kentenich. W małej kapliczce w Schoenstatt wypowiada znamienne słowa o samowychowaniu i budowaniu mocnych i wolnych osobowości.

Wolnych od czego? Od piętna grzechu pierworodnego, które sprawiło, że ludzie nie widzą w sobie Bożej idei. Ks. Kentenich ją dostrzegł oraz odkrył, że odnajdując w sobie tę Bożą myśl i kierując się nią w dalszym życiu, człowiek może uchronić się przed niebezpieczeństwem które niesie świat. Taki człowiek ma szanse naprawdę być szczęśliwym. Taki człowiek, podążając za swoim przeznaczniem osiągnie świętość.

Tak narodziła się cała koncepcja ideału osobistego. Rozwinęli ją na przykładach własnego życia pierwsi uczniowie Kentenicha.

Ale...

Sam ideał, jego odkrycie, nazwa, to tylko część drogi. Dla człowieka, zniewolonego słabością - pozostałością szatańskich zagrań w historii zbawienia, ideał jest jeszcze niedostępny. Żeby wydobyć go na światło dzienne, żeby nim tak naprawdę żyć, żeby stał się drugą skórą, trzeba zabrać się do pracy. I choć może się to wydać na pierwszy rzut oka trudne, skomplikowane i niepewne, to warto podjąć wyzwanie. Ostatecznie celem jest świętość!

Ksiądz Kentenich zostawił wiele wskazówek jak uprawić ogród swojej duszy aby w jej centrum jaśniała myśl Boga - ideał osobisty. Zaproponował narzędzia - środki ascetyczne. Nazwa może odstraszać, bo asceza kojarzy się z biczowaniem, postem i rezygnacją z życia, ale spokojnie... Asceza to coś znacznie głębszego i jak najbardziej pozytywnego. Asceza to trening, jak każdy inny, tyle że skierowany na świętość. O takiej ascezie będzie ten blog!