czwartek, 16 kwietnia 2015

Snajper

Zapewne zastanawiasz się, skąd na blogu o ideale osobistym taki tytuł...

W lutym byłam w kinie na filmie "Snajper". Może mam małe skrzywienie, ale dla mnie ten film był o ideale osobistym. Film przedstawia historię amerykańskiego snajpera - Chrisa Kyle. Swego czasu odwiedził Polskę, promując swoją książkę "Cel snajpera...", w której opisane zostały wspólne akcje Navy SEALs i GROM-u w Iraku. Zginął tragicznie, zastrzelony przez chłopaka, któremu pomagał.

Można by długo dyskutować nad słusznością jego profesji. Zabił 160 osób. Jak sam powiedział: z każdego strzału mógłby się rozliczyć przed Stwórcą. Żałował jedynie, że dalej nie może ratować życia amerykańskich żołnierzy. W związku z czym zaczął im pomagać wracać do życia z wojennej traumy.

Czemu w ogóle o nim piszę? W filmie pokazano scenę z jego dzieciństwa, w której jego ojciec opowiada synom o owcach, wilkach i psach pasterskich. Pies pasterski rzuci się na wilka gdy ten zaatakuje owce. Od tego czasu widać, jak Chris odkrywa, że jest psem pasterskim. To zadanie determinuje jego życie, jego wybory. Kształtuje jego sumienie. Dla wielu ludzi jest to postać co najmniej kontrowersyjna. Osobiście jestem przeciw przemocy i zabijaniu, ale nie umiem sobie wyobrazić naszego świata, złożonego z łagodnych baranków, ciągle i ciągle gotowych na śmierć z łap i zębów wilków. Co innego będzie w raju - sama miłość i łagodność, ale do tego czasu musimy żyć tu i teraz...

W postawie Chrisa imponuje mi coś innego niż jego profesja. Mianowicie wierność swoim zasadom.

Ojciec Kentenich w obliczu nadchodzącego faszyzmu, a potem bolszewizmu mówił, że nadchodzą czasy, gdy wszystko będzie się w nas chwiać. Nie pomogą nam wtedy praktyki religijne, ale nasze zasady i nasze silne osobowości.

Chris ukształtował w sobie silną i pewną siebie osobowość psa pasterskiego. I dzięki niej mógł robić to co robił. Nie był tylko osiłkiem, z parciem na karabin. Wystarczy poczytać wywiady z nim. Kochał swoja rodzinę i dla niej ostatecznie odszedł z służby w Iraku. Jego ideał nie przestał być żywy. Przerzucił swoje siły na obronę swojej rodziny i na pracę dla weteranów wojennych.

Żeby było jasne. Nie znam go osobiście, nie poznałam. Nawet nie wiedziałam, że ktoś taki istnieje, zanim obejrzałam film. Swoją opinię i refleksje opieram na tym co przeczytałam i zobaczyłam. Dzieląc się tym, chcę zwrócić uwagę na osobliwości związane z ideałem osobistym. Nie każdy z nas jest łagodnym i uśmiechniętym św. Franciszkiem... Są ludzi powołani do zadań, które dla innych będą nie do przyjęcia. Wpatrywanie się w swój ideał i dostrzeganie ideałów ludzi wokół nas, pozwoli nam rozwijać coraz większą postawę szacunku dla siebie nawzajem.

Dla jednych Chris Kyle jest mordercą, dla innych bohaterem, bo uratował ich życie. To już jest dowód na to, że musimy patrzeć dalej i głębiej.