Pewnie nie raz słyszałeś, że biegające po kościele dziecko to źle wychowane dziecko, albo że dziecko nieustannie jęczące to rozpieszczone dziecko... A czy słyszałeś o temperamentach? Chyba każdy o nich słyszał, niestety nie każdy traktuje je poważnie, a szkoda...
Hipokrates, który żył na przełomie V i IV w. p. n. e., zauważył, że ludzie się różnią. Rozróżnił już wtedy 4 typy temperamentów: choleryczny, sangwiniczny, flegmatyczny i melancholiczny. Na przestrzeni wieków psychologia rozwijała naukę o nich. Zmieniała punkty rozróżniania. Dziś istnieje mnóstwo sposobów określania typu/temperamentu/osobowości. Myślę jednak, że podział na cztery, w swej prostocie jest naprawdę dobry. W każdym razie dla mnie wystarczający.
Dlaczego w ogóle mam się przyglądać temperamentowi? Po pierwsze: żeby zrozumieć siebie, żeby dostrzec, które moje zachowania wynikają z temperamentu. Po drugie: żeby zrozumieć drugiego człowieka, współmałżonka, dziecko, współpracownika...
Jako że zajmuję się sobą, to spróbuję najpierw zrozumieć siebie. Ja jestem melancholik z cholerykiem i mam kilka cech sangwinika. A ty? Zrobiłeś już test? Jeśli jeszcze nie, to zrób koniecznie.
Nikt nie jest czystym jednym temperamentem. Można mieć mocne cechy jednego, słabe innego, albo po połowie, albo wszystkiego po równo - na tym polega nasza oryginalność. Gdy poznasz swoje mocne i słabe strony, a po nich zdiagnozujesz temperament dowiesz się kilku rzeczy o sobie. Przede wszystkim może zrozumiesz, dlaczego wciąż się irytujesz, albo wciąż płaczesz, albo masz zmienne nastroje, albo nie masz ochoty się ruszać... Tak naprawdę to powinno Cię uspokoić, przynajmniej na początek. Taki jesteś i wiele z tych rzeczy nie zmienisz, ale ŚWIADOMOŚĆ ich sprawi, że zaczniesz inaczej żyć. Naprawdę tak będzie, jeśli będziesz o tym pamiętał.
Zapisz sobie w zeszycie te najbardziej charakterystyczne dla Ciebie mocne i słabe strony. Pamiętaj, że każdy temperament jest piękny, bo każdy jest darem Boga. To jaki jesteś, nie stało się przez przypadek, ale dzięki Bożej Miłości.
Nie będę się rozpisywać na temat charakterystyki poszczególnych temperamentów (na wielu stronach znajdziesz tysiące wersów na ten temat). Pozwolę sobie jedynie przybliżyć te aspekty każdego z nich, które według o. Kentenicha łączą się z zagadnieniem ideału osobistego i kształtowania osobowości.
sobota, 28 lutego 2015
czwartek, 26 lutego 2015
Po co to wszystko?
Dziś w bajce My Little Pony* padły bardzo ciekawe pytania. Smok Spike zobaczył inne smoki (co w świecie kucyków nie jest codzienne) i zaczął się zastanawiać nad sobą. Zapytał swoją przyjaciółkę Twilight Sparkle:
- Kim jestem?
- Skąd pochodzę?
- I czym się stanę?
Aż się uśmiechnęłam... Bo od kilku dni myślę o tym, że pewnie niektórzy mogą zadać pytanie: Po co to wszystko, to całe poznawanie siebie, szukanie ideału osobistego? Śpieszę z odpowiedzią...
Trochę generalizując pokuszę się o stwierdzenie, że współczesny człowiek przeżywa dramat, z którego nie do końca zdaje sobie sprawę - brak własnej tożsamości. Żyje w świecie manipulowanym przez media. Fałszywi prorocy mówią mu, co jest dla niego dobre, a co nie - w co się ma ubierać, co myśleć, co kupować... Musi mieć wszystko, co najlepsze i wszystko takie samo jak mają inni. Traci czas na pogoń za pieniądzem, za władzą, za sławą... Często żyje bardzo powierzchownie, na co dzień nie zastanawia się nad głębią życia... (można wymienić wiele innych dramatów współczesnego człowieka)
I daj Boże, aby nadszedł taki moment w życiu, że ten człowiek, zagubiony w tym zakręconym świecie, w jakiejś chwili ciszy (często w totalnym zmęczeniu, czy na skraju depresji) zada sobie pytanie o sens życia:
- Kim ja jestem?
- Co ja tu właściwie robię?
- Po co w ogóle zostałem stworzony?
Na początku XX wieku w Niemczech żył o. Józef Kentenich. Jako młody chłopak, potem kleryk i ksiądz buntował się przeciw mechanistycznemu podejściu do życia. Widział, jakie niebezpieczeństwo niesie ze sobą nadchodzący faszyzm, dążący do ujednolicenia wszystkich. W 1912 roku mówi:
"Nie pozwólmy na to, by rezygnować ze swojej indywidualności, którą podarowała nam natura, z właściwych cech naszej istoty i naszego postępowania. Nie możemy dopasować się do wszystkiego, nie wolno nam stawać się odbitką jakiegoś wzorca. Nie wolno nam stać się kopią, lecz każdy z nas musi być kimś oryginalnym."
Zapewne znajdą się głosy, że przecież ideał człowieka pokazuje nam Chrystus i Ewangelia. To prawda, do tego także dotrzemy... Nie znaczy to jednak, że każdy ma być tak samo święty. Ktoś będzie się uświęcał przez śmiech, inny przez dowodzenie, a jeszcze inny przez cichą służbę - to właśnie chcemy rozeznać - która droga do świętości jest moja...
-----------------------
* Jak się ma córki w wieku 7 i 9 lat, to się jest na czasie z bohaterami kreskówek :) My Little Pony to jedna z naszych ulubionych bajek.
- Kim jestem?
- Skąd pochodzę?
- I czym się stanę?
Aż się uśmiechnęłam... Bo od kilku dni myślę o tym, że pewnie niektórzy mogą zadać pytanie: Po co to wszystko, to całe poznawanie siebie, szukanie ideału osobistego? Śpieszę z odpowiedzią...
Trochę generalizując pokuszę się o stwierdzenie, że współczesny człowiek przeżywa dramat, z którego nie do końca zdaje sobie sprawę - brak własnej tożsamości. Żyje w świecie manipulowanym przez media. Fałszywi prorocy mówią mu, co jest dla niego dobre, a co nie - w co się ma ubierać, co myśleć, co kupować... Musi mieć wszystko, co najlepsze i wszystko takie samo jak mają inni. Traci czas na pogoń za pieniądzem, za władzą, za sławą... Często żyje bardzo powierzchownie, na co dzień nie zastanawia się nad głębią życia... (można wymienić wiele innych dramatów współczesnego człowieka)
I daj Boże, aby nadszedł taki moment w życiu, że ten człowiek, zagubiony w tym zakręconym świecie, w jakiejś chwili ciszy (często w totalnym zmęczeniu, czy na skraju depresji) zada sobie pytanie o sens życia:
- Kim ja jestem?
- Co ja tu właściwie robię?
- Po co w ogóle zostałem stworzony?
Na początku XX wieku w Niemczech żył o. Józef Kentenich. Jako młody chłopak, potem kleryk i ksiądz buntował się przeciw mechanistycznemu podejściu do życia. Widział, jakie niebezpieczeństwo niesie ze sobą nadchodzący faszyzm, dążący do ujednolicenia wszystkich. W 1912 roku mówi:
"Nie pozwólmy na to, by rezygnować ze swojej indywidualności, którą podarowała nam natura, z właściwych cech naszej istoty i naszego postępowania. Nie możemy dopasować się do wszystkiego, nie wolno nam stawać się odbitką jakiegoś wzorca. Nie wolno nam stać się kopią, lecz każdy z nas musi być kimś oryginalnym."
Zapewne znajdą się głosy, że przecież ideał człowieka pokazuje nam Chrystus i Ewangelia. To prawda, do tego także dotrzemy... Nie znaczy to jednak, że każdy ma być tak samo święty. Ktoś będzie się uświęcał przez śmiech, inny przez dowodzenie, a jeszcze inny przez cichą służbę - to właśnie chcemy rozeznać - która droga do świętości jest moja...
-----------------------
* Jak się ma córki w wieku 7 i 9 lat, to się jest na czasie z bohaterami kreskówek :) My Little Pony to jedna z naszych ulubionych bajek.
wtorek, 24 lutego 2015
Test osobowości
Zanim napiszę na ten temat więcej, możesz w wolnej chwili zrobić sobie test osobowości. Znajomość temperamentu ma znaczenie z wielu powodów. Przyda się do rozumienia wielu spraw.
Współczesny psycholog powie, że podział na cztery temperamenty jest słaby, stary i niewystarczający, ale nam wystarczy... przynajmniej na początek...
Tu możesz zrobić test: http://www.logos.warszawa.pl/test/
A wolnej chwili może obejrzeć filmik pewnej bardzo fajnej Marysi:
Współczesny psycholog powie, że podział na cztery temperamenty jest słaby, stary i niewystarczający, ale nam wystarczy... przynajmniej na początek...
Tu możesz zrobić test: http://www.logos.warszawa.pl/test/
A wolnej chwili może obejrzeć filmik pewnej bardzo fajnej Marysi:
poniedziałek, 23 lutego 2015
Podróż w przeszłość
Jak zacząć poznawanie siebie? Wydaje mi się, że od początku. Trzeba się cofnąć w czasie... Zamknąć oczy, wysilić pamięć, popatrzeć na stare zdjęcia, popytać mamy/taty/babci/cioci..., odkopać stare pamiętniki, listy... Dobrze jest przyjrzeć się sobie pod kątem przeszłości. Będziemy do tego jeszcze wracać, nie raz.
Żeby nasza praca w kierunku samopoznania nie zniechęciła nas od pierwszego dnia, na początek patrzymy na to co dobre i jasne. Odcienie szarości zostawmy na później - gdy będziemy gotowi i gdy będziemy mieli większy obraz siebie. Jeśli nie czujesz się gotowy na taką podróż, zostaw to, idź dalej (przed nami naprawdę dużo kroków i nie musimy ich realizować po kolei), a gdy będziesz czuł się na siłach, to wtedy spróbuj mierzyć się z przeszłością...
Wspomnienia są czymś pięknym, bo w nich ukryte jest nasze życie, to co nas kształtowało na przestrzeni lat. Warto wspominać - oczywiście mądrze. Mądrze czyli: nie pozwolić sobie na topienie się w przeszłości, żałować jej czy pytać "co by było, gdyby...". Mądrze, to z nieustanną świadomością, że każda minuta mojego życia była ważna i dzięki wszystkim tym minutom jestem dziś tym fajnym człowiekiem, którego codziennie widzę w lustrze.
Osobiście lubię cofać się do przeszłości, tak na chwilę, po to żeby popatrzeć na dziecięcy zapał, po to aby się uśmiechnąć do moich młodzieńczych ideałów, po to żeby wspomnieć mojego zmarłego dziadka i odkryć co dostałam po nim w spadku...
Pytania do refleksji są jedynie propozycją:
- Jakie są moje najwcześniejsze wspomnienia?
- Jakim byłem dzieckiem?
- Jak wyglądała moja rodzina?
- Co z niej wyniosłem?*
- Kim chciałem zostać jak byłem dzieckiem?
- Jaki byłem w szkole, na podwórku, w domu, w stosunku do rodzeństwa?
- Co mówią mi moje wspomnienia o mnie?
- Czy już wtedy wyróżniałem się czymś charakterystycznym?
...
*Jeśli moje dzieciństwo było naznaczone traumą, może będę potrzebował pomocy kogoś kompetentnego - dobrego, mądrego księdza czy psychologa... Każdy jest inny.
Znam ludzi, którzy z biegiem lat poukładali sobie sami zranienia z czasów młodości, ale znam też osoby, które potrzebowały terapeuty, aby wyprostować to co pokrzywione.
sobota, 21 lutego 2015
Kamienie na drodze
Zanim przyjdziemy do przyglądania się sobie muszę Cię na coś przygotować. Nie zawsze będzie fajnie. Nasze życie nie jest tylko białe, ani tylko czarne, ani zawsze kolorowe. Każdy ma swoje cienie (trudne dzieciństwo, nieakceptowane cechy charaktery, niskie poczucie własnej wartości, przerośnięte ego zasłaniające prawdę, kompleksy, "brak" talentów...).
Nie chcę Cię straszyć, tylko pocieszyć! Bo to naturalne, że na drodze do samego siebie spotyka się sprawy, które kłują. I każdy coś takiego ma, ja tez przeżyłam taka trudną konfrontację z prawdą o sobie.
Ojciec Kentenich powiedział, że Maryi "zawdzięczamy wielką łaskę, że wszystkie bloki skalne, które miały nas zniszczyć, stały się potężnymi schodami, które prowadziły w sposób pewny do Boga oraz w świat naszego posłannictwa i zadań." (Drugi Akt Założycielski - 18 października 1939 r.)
Bardzo lubię ten obraz. Gdy napotykam na drodze kamienie (bloki skalne), które próbują mnie przygnieść/przytłoczyć/złamać staram się spojrzeć na nie jakby z boku, ze spokojem, polecając je Matce. Na ile to możliwe, nie zatrzymuję się, nie omijam ich, tylko szukam w sobie odwagi, by stawić czoła wyzwaniu. I wierzę, i liczę na to, że ten trud pomoże zmienić kamienie w schody do Nieba.
Zapamiętaj! Gdy spotkasz na swojej drodze jakiś kamień - nie bój się, nie bądź zdziwiony i nie zniechęcaj się. Proś Boga o łaskę i nie ustawaj w drodze.
Nie chcę Cię straszyć, tylko pocieszyć! Bo to naturalne, że na drodze do samego siebie spotyka się sprawy, które kłują. I każdy coś takiego ma, ja tez przeżyłam taka trudną konfrontację z prawdą o sobie.
Ojciec Kentenich powiedział, że Maryi "zawdzięczamy wielką łaskę, że wszystkie bloki skalne, które miały nas zniszczyć, stały się potężnymi schodami, które prowadziły w sposób pewny do Boga oraz w świat naszego posłannictwa i zadań." (Drugi Akt Założycielski - 18 października 1939 r.)
Bardzo lubię ten obraz. Gdy napotykam na drodze kamienie (bloki skalne), które próbują mnie przygnieść/przytłoczyć/złamać staram się spojrzeć na nie jakby z boku, ze spokojem, polecając je Matce. Na ile to możliwe, nie zatrzymuję się, nie omijam ich, tylko szukam w sobie odwagi, by stawić czoła wyzwaniu. I wierzę, i liczę na to, że ten trud pomoże zmienić kamienie w schody do Nieba.
Zapamiętaj! Gdy spotkasz na swojej drodze jakiś kamień - nie bój się, nie bądź zdziwiony i nie zniechęcaj się. Proś Boga o łaskę i nie ustawaj w drodze.
Just me
Nie chcę być egoistą, ani egocentrykiem... Ale... żeby dobrze pełnić swoje powołanie (jakiekolwiek by nie było) trzeba parę chwil poświęcić na przyjrzenie się sobie. Na początek spróbuję patrzeć sam na siebie. Na głos innych osób przyjdzie czas później. Będę przyglądać się różnym aspektom życia - warunkom, w jakich przyszło mi żyć, osobowości, talentom, zwyczajom, zainteresowaniom, pragnieniom, duchowości...
Oczywiście nie wszystko naraz! Powoli, krok po kroku. Mam czas... W każdym razie przydałoby się ten czas znaleźć, jeśli chcę na poważnie potraktować swoją przyszłość. Ktoś gdzieś napisał (jakiś gość od zarządzania czasem), że 10 minut planowania wieczorem, oszczędza nam 60 minut w następnym dniu. Tu będzie podobnie - czas poświęcony na poznanie siebie, zaowocuje spokojem i radością w życiu swoim życiem.
W kolejnych wpisach zaproponuję tematy do refleksji. Jak napisałam, nie wszystko naraz i nie za szybko. Każdy potrzebuje inaczej zaplanować czas. Zachęcam do spisywania swoich przemyśleń, aby móc później do nich wracać.
Poznawanie siebie to trochę jak budowanie domu. Na początku fundamenty, ściany, instalacje, okna, drzwi, ... "Stan surowy" jeszcze nie pokaże całego piękna budowli. Kolory, meble, dekoracje dopełnią całości. Efekt końcowy będzie zadowalający, ale czasem nawet i on może ulec zmianie - bo w życiu codziennym dopiero okazuje się co i gdzie powinno stać, aby było wygodniej i wspanialej.
Czyli na razie będę obserwować siebie...
środa, 18 lutego 2015
Duch Święty
Zanim ruszymy w drogę warto zaprosić do towarzystwa Wyższe Moce. Sami nie jesteśmy w stanie NIC - ani zobaczyć, ani usłyszeć, ani odkryć...Tylko Bóg nas zna i tylko on tak naprawdę może nas uczynić szczęśliwymi, otwierając nasze umysły i serca na prawdę o nas samych.
Szukamy Bożego obrazu w nas, dlatego zapraszamy do poszukiwań Tego, który oświeca serca i umysły - Ducha Świętego. Każdy czynić to może na swój oryginalny sposób. Niektórym wystarczy myśl, innym modlitwa... Poniżej modlitwa, która towarzyszyła mi w moich poszukiwaniach i do której powracam zawsze wtedy gdy szukam odpowiedzi. Jest to fragment modlitwy do Ducha Świętego napisanej przez o. Kentenicha.
Duchu Święty, Ty jesteś duszą mojej duszy,
Adoruję Cię w najgłębszej pokorze,
Oświecaj mnie i wzmacniaj,
Prowadź mnie, bądź moją pociechą.
Odsłoń mi Twoje zamiary wobec mnie,
O ile to odpowiada odwiecznym planom Boga Ojca.
Daj mi rozpoznać, czego ode mnie żąda odwieczna Miłość.
Daj mi poznać, co mam czynić.
Daj mi poznać co, mam wycierpieć.
Ukaż mi, jakie krzyże mam w cichości i pokorze przyjąć
i znosić cierpliwie.
O Duchu Święty, pozwól mi rozpoznać
Wolę Twoją i wolę Ojca,
Gdyż całe moje dalsze życie winno być trwałym,
Nieustannym potwierdzeniem wszystkich życzeń
I pragnień najlepszego Ojca w niebie. Amen.
wtorek, 17 lutego 2015
Czas w drogę
Zaufałem drodze
Wąskiej
takiej na łeb na szyję
z dziurami po kolana
takiej nie w porę jak w listopadzie spóźnione buraki
i wyszedłem na łąkę stała święta Agnieszka
- nareszcie - powiedziała
- martwiłem się już
że poszedłeś inaczej
prościej
po asfalcie
autostradą do nieba --- z nagrodą do ministra
i że cię diabli wzięli
Jan Twardowski
O czym będzie blog?
Od dawna w moim sercu rośnie pragnienie spisanie wszystkich skłębionych w głowie impulsów, które towarzyszyły mi na przestrzeni lat w drodze do ideału osobistego i w dalszej drodze z ideałem osobistym. Wiele osób pyta jak szukać, po co, o co tak naprawdę chodzi, czy i dlaczego warto...
Jestem pasjonatką koncepcji o. Kentenicha. Widzę jak dużo radości sprawia życie, gdy wiem:
- kim jestem,
- co jest we mnie wyjątkowego,
- do czego zostałem stworzona,
- co mogę zrobić dla Boga, dla świata - ja konkretnie, z moimi mocnymi i słabszymi stronami...
Ten blog ma być takim zbiorem myśli i impulsów do poszukiwań siebie, do pracy nad sobą, do poznania ascezy organicznej, która jest charakterystyczna dla o. Kentenicha i Ruchu Szensztackiego.
To nie będzie opis mojego przypadku, raczej szukanie uniwersalnych sposobów samowychowania. Zapewne nie da się uniknąć przykładów z życia, ale tam gdzie to możliwe, moje wnętrze zostanie tylko moim i Boga...
Jestem pasjonatką koncepcji o. Kentenicha. Widzę jak dużo radości sprawia życie, gdy wiem:
- kim jestem,
- co jest we mnie wyjątkowego,
- do czego zostałem stworzona,
- co mogę zrobić dla Boga, dla świata - ja konkretnie, z moimi mocnymi i słabszymi stronami...
Ten blog ma być takim zbiorem myśli i impulsów do poszukiwań siebie, do pracy nad sobą, do poznania ascezy organicznej, która jest charakterystyczna dla o. Kentenicha i Ruchu Szensztackiego.
To nie będzie opis mojego przypadku, raczej szukanie uniwersalnych sposobów samowychowania. Zapewne nie da się uniknąć przykładów z życia, ale tam gdzie to możliwe, moje wnętrze zostanie tylko moim i Boga...
Na początek w uproszczeniu...
Bóg miał myśl, filozoficznie - miał praideę... Bóg pomyślał, że stanie się Aleksandra... Bóg wyposażył ją w osobowość i talenty potrzebne do misji specjalnej, misji tylko dla niej. Aleksandra będzie “Opiekunką ludzi”.
I stało się jak pomyślał. I widział Bóg, że Aleksandra jest dobra.
Potem szatan namieszał w historii człowieka i Boga.
Aleksandra zagubiła się w życiu. Zmieniły się jej motywacje - już nie robi wszystkiego tylko i wyłącznie na chwałę Bożą. Potrzebuje czuć się potrzebna więc pomaga. Chce dokonać czegoś wielkiego, żeby zdobyć szacunek.
Szatan pomieszał co tylko mógł. Wiele się zmieniło. Boży zamysł nie jest realizowany, chociaż na zawsze pozostał żywy w duszy Aleksandry. Całe dobrodziejstwo - dar od Boga w postaci talentów, umiejętności, empatii nie został zabrany...
Na szczęście Aleksandra słyszy w sobie wołanie Stwórcy, wciąż chce czegoś więcej. Któregoś dnia odkrywa, że chce być święta. Mimo niedoskonałości chce zrobić coś żeby na tę świętość zapracować..
Świat pokazuje różne typy świętych. Mówią, że święty jest uśmiechnięty, że łagodny jak baranek i jeszcze rozmodlony... Według tych kryteriów Aleksandra nie zostanie święta. Dlaczego? Bo częściej płacze niż się śmieje (ma cechy melancholika...), jest porywcza i impulsywna (...i choleryka). Na modlitwie wytrzymuje do drugiej dziesiątki różańca, a potem zasypia.
Aleksandra jeszcze nie rozumie, że płacze, bo ma wielką wrażliwość. Jest porywcza, by mogła bronić ludzi. Nie modli się długo, bo jej modlitwa to działanie i świętość w codziennych obowiązkach. Aleksandra nie zna swojego imienia, nadanego jej w momencie stworzenia...
.
.
.
Na początku XX wieku pojawia się ksiądz, niemiecki pallotyn - Józef Kentenich. W małej kapliczce w Schoenstatt wypowiada znamienne słowa o samowychowaniu i budowaniu mocnych i wolnych osobowości.
Wolnych od czego? Od piętna grzechu pierworodnego, które sprawiło, że ludzie nie widzą w sobie Bożej idei. Ks. Kentenich ją dostrzegł oraz odkrył, że odnajdując w sobie tę Bożą myśl i kierując się nią w dalszym życiu, człowiek może uchronić się przed niebezpieczeństwem które niesie świat. Taki człowiek ma szanse naprawdę być szczęśliwym. Taki człowiek, podążając za swoim przeznaczniem osiągnie świętość.
Tak narodziła się cała koncepcja ideału osobistego. Rozwinęli ją na przykładach własnego życia pierwsi uczniowie Kentenicha.
Ale...
Sam ideał, jego odkrycie, nazwa, to tylko część drogi. Dla człowieka, zniewolonego słabością - pozostałością szatańskich zagrań w historii zbawienia, ideał jest jeszcze niedostępny. Żeby wydobyć go na światło dzienne, żeby nim tak naprawdę żyć, żeby stał się drugą skórą, trzeba zabrać się do pracy. I choć może się to wydać na pierwszy rzut oka trudne, skomplikowane i niepewne, to warto podjąć wyzwanie. Ostatecznie celem jest świętość!
Ksiądz Kentenich zostawił wiele wskazówek jak uprawić ogród swojej duszy aby w jej centrum jaśniała myśl Boga - ideał osobisty. Zaproponował narzędzia - środki ascetyczne. Nazwa może odstraszać, bo asceza kojarzy się z biczowaniem, postem i rezygnacją z życia, ale spokojnie... Asceza to coś znacznie głębszego i jak najbardziej pozytywnego. Asceza to trening, jak każdy inny, tyle że skierowany na świętość. O takiej ascezie będzie ten blog!
I stało się jak pomyślał. I widział Bóg, że Aleksandra jest dobra.
Potem szatan namieszał w historii człowieka i Boga.
Aleksandra zagubiła się w życiu. Zmieniły się jej motywacje - już nie robi wszystkiego tylko i wyłącznie na chwałę Bożą. Potrzebuje czuć się potrzebna więc pomaga. Chce dokonać czegoś wielkiego, żeby zdobyć szacunek.
Szatan pomieszał co tylko mógł. Wiele się zmieniło. Boży zamysł nie jest realizowany, chociaż na zawsze pozostał żywy w duszy Aleksandry. Całe dobrodziejstwo - dar od Boga w postaci talentów, umiejętności, empatii nie został zabrany...
Na szczęście Aleksandra słyszy w sobie wołanie Stwórcy, wciąż chce czegoś więcej. Któregoś dnia odkrywa, że chce być święta. Mimo niedoskonałości chce zrobić coś żeby na tę świętość zapracować..
Świat pokazuje różne typy świętych. Mówią, że święty jest uśmiechnięty, że łagodny jak baranek i jeszcze rozmodlony... Według tych kryteriów Aleksandra nie zostanie święta. Dlaczego? Bo częściej płacze niż się śmieje (ma cechy melancholika...), jest porywcza i impulsywna (...i choleryka). Na modlitwie wytrzymuje do drugiej dziesiątki różańca, a potem zasypia.
Aleksandra jeszcze nie rozumie, że płacze, bo ma wielką wrażliwość. Jest porywcza, by mogła bronić ludzi. Nie modli się długo, bo jej modlitwa to działanie i świętość w codziennych obowiązkach. Aleksandra nie zna swojego imienia, nadanego jej w momencie stworzenia...
.
.
.
Na początku XX wieku pojawia się ksiądz, niemiecki pallotyn - Józef Kentenich. W małej kapliczce w Schoenstatt wypowiada znamienne słowa o samowychowaniu i budowaniu mocnych i wolnych osobowości.
Wolnych od czego? Od piętna grzechu pierworodnego, które sprawiło, że ludzie nie widzą w sobie Bożej idei. Ks. Kentenich ją dostrzegł oraz odkrył, że odnajdując w sobie tę Bożą myśl i kierując się nią w dalszym życiu, człowiek może uchronić się przed niebezpieczeństwem które niesie świat. Taki człowiek ma szanse naprawdę być szczęśliwym. Taki człowiek, podążając za swoim przeznaczniem osiągnie świętość.
Tak narodziła się cała koncepcja ideału osobistego. Rozwinęli ją na przykładach własnego życia pierwsi uczniowie Kentenicha.
Ale...
Sam ideał, jego odkrycie, nazwa, to tylko część drogi. Dla człowieka, zniewolonego słabością - pozostałością szatańskich zagrań w historii zbawienia, ideał jest jeszcze niedostępny. Żeby wydobyć go na światło dzienne, żeby nim tak naprawdę żyć, żeby stał się drugą skórą, trzeba zabrać się do pracy. I choć może się to wydać na pierwszy rzut oka trudne, skomplikowane i niepewne, to warto podjąć wyzwanie. Ostatecznie celem jest świętość!
Ksiądz Kentenich zostawił wiele wskazówek jak uprawić ogród swojej duszy aby w jej centrum jaśniała myśl Boga - ideał osobisty. Zaproponował narzędzia - środki ascetyczne. Nazwa może odstraszać, bo asceza kojarzy się z biczowaniem, postem i rezygnacją z życia, ale spokojnie... Asceza to coś znacznie głębszego i jak najbardziej pozytywnego. Asceza to trening, jak każdy inny, tyle że skierowany na świętość. O takiej ascezie będzie ten blog!
Subskrybuj:
Posty (Atom)