piątek, 29 lipca 2016

Błogosławieni miłosierni

MACIEJ KULCZYŃSKI /PAP

"...pomnażajmy dzieła kultury gościnności, dzieła ożywiane miłością chrześcijańską, miłością do Jezusa ukrzyżowanego, do Ciała Chrystusa. Służenie z miłością i czułą troską osobom potrzebującym pomocy sprawia, że ​​wszyscy wzrastamy w człowieczeństwie i otwiera nam ono drogę do życia wiecznego: kto pełni uczynki miłosierdzia, nie boi się śmierci."

/Papież Franciszek w szpitalu dziecięcym, 28 lipca 2016 r.)


Od kilku dni żyję Światowymi Dniami Młodzieży. Śledzę media społecznościowe, oglądam relacje na żywo, rozmawiam telefonicznie z tymi, co w Krakowie... Wzruszam się co chwilę, uśmiecham do telewizora, chłonę słowa papieża Franciszka jak gąbka. Żałuję, że nie mogę na żywo przeżyć spotkania w Krakowie, doświadczyć atmosfery radości i podzielić się entuzjazmem wiary, ale ... z drugiej strony ... dzięki temu, że jestem w zaciszu swojego mieszkania mam przestrzeń do wsłuchania się w treści przekazywane przez Ojca Świętego. Wieczorami odsłuchuję albo czytam przemówienia po raz drugi. Papież nie mówi nic nowego - ciągle i ciągle nawołuje do miłosierdzia w stosunku do najsłabszych, chorych, opuszczonych, skrzywdzonych, wygnanych... Dzisiejszy dzień w Krakowie z mojej perspektywy był bardzo refleksyjny. Z niecierpliwością czekam jutra...


Równolegle czytam nową książkę z biblioteczki szensztackiej "Pod spojrzeniem miłosiernie kochającego Ojca". Są to wybrane teksty o. Józefa Kentenicha o miłosierdziu. Nowa lektura w połączeniu z nauczaniem papieża tworzy kolejne elementy układanki, jaką jest moja droga.

niedziela, 17 lipca 2016

Wolność part I

„To bardzo ważne, by człowiek umiał zmieniać od czasu do czasu punkty swego widzenia świata. Nie wolno przywiązywać się do jednego okna. Zmieniać punkty widzenia to wznieść się ponad siebie, ponad własne uczucia, własne interesy, to patrzeć na siebie tak, jak by się było kimś innym. Jakiś stopień wolności jest warunkiem myślenia. Wolność przypina człowiekowi skrzydła. Dzięki tym skrzydłom człowiek może unieść się ponad swój mały świat. Może popatrzeć na siebie z zewnątrz. Dopiero porównując wewnętrzny i zewnętrzny obraz samego siebie, może człowiek przybliżyć się do prawdy”. 
/ks. J. Tischner/


Tak to chyba jest, że dopóki nie wzniesiesz się ponad siebie, nie przekroczysz swojego sposobu myślenia to nigdy nie dowiesz się kim tak naprawdę jesteś.


Kiedyś miałam takie postanowienie, że codziennie będę rozmyślać o wolności - czym ona jest dla mnie, jak ją rozumiem, jak ją opisuje Ewangelia, co na jej temat mówią mistrzowie życia duchowego...

Rozmyślając, poddawałam się różnym "eksperymentom" związanym z wolnością - wypowiadałam się w sposób wolny obserwując otoczenie; uwalniałam się od swojego zdania poprzez niewypowiadanie go; pytałam choć nie wypadało; pozwoliłam sobie na wolność myśli; nie trzymałam się kurczowo swojego zdania; obserwowałam siebie stając z boku - jadłam rzeczy, których wcześniej nie próbowałam, zaczęłam jeździć samochodem, przekraczałam swoje lęki np. lęk wysokości sforsowałam dobrowolną  przejażdżką gdańskim kołem młyńskim... Każda próba miała na celu pokazanie sobie samej jak wiele drzemie we mnie możliwości - jeśli tylko rozprostuję skrzydła, jeśli zacznę w sposób wolny podejmować decyzje.

Nie mówię, że każda moja decyzja jest mądra i dobra - każdy błądzi... Uczę się na błędach, ale nie powstrzymują mnie one przed kolejnym krokiem. Mam takie wrażenie, że raz odzyskaną wolność wewnętrzną trudno zamknąć z powrotem w klatce. W każdym razie, chcę bardzo, żeby tak było... dlatego staram się regularnie korzystać z sakramentu pokuty, żeby poczucie własnej beznadziejności nie zabierało mi tej wolności oraz pewności obranej drogi... Ostatecznie, bez Bożej łaski człowiek sobie sam nie poradzi nawet z najpiękniejszymi i najszczytniejszymi celami!

środa, 13 lipca 2016

Grawitacja

"Grawitacja nie istnieje, to życie po prostu jest ciężkie."
Stephen King

W jasny i słoneczny dzień stąpam lekko i pewnie. 

Są jednak takie dni, że siła grawitacji przyciąga mocniej do podłogi. Jeszcze widzę drogę przede mną, ale kroczę nią jakby w zwolnionym tempie. Zastanawiam się, czy w takich chwilach iść dalej czy stanąć...? 

Zdecydowanie częściej nie zatrzymuję się. Zwalniam maksymalnie, by bardziej wsłuchać się w otoczenie. Próbuję dostrzec przyczyny zwątpienia lub zachęty do dalszej drogi. I chociaż nie lubię tego stanu, to doświadczenie nauczyło mnie, że grawitacja ostatecznie zawsze odpuszcza, a mój krok robi się znów lżejszy i pewniejszy... 

Dziś jeszcze mnie trzyma, ale to kwestia czasu - to co najlepsze wciąż jest przede mną!

poniedziałek, 4 lipca 2016

Cierpienie i Miłość

FOT. ELŻBIETA LEMPP
„Do prawdy dochodzi się rozmaitymi drogami. - Przyznajmy, że są takie prawdy, do których - dochodzi się również poprzez męczeństwo. Jedną z takich prawd jest prawda, że cierpiąc, cierpimy z Chrystusem. Nie żyjemy dla siebie i nie umieramy dla siebie. Czy żyjemy, czy umieramy, należymy do Boga (św. Paweł). Dzięki temu odkryciu możemy mieć udział w Boskiej godności cierpienia. Niemniej nie cierpienie jest tutaj ważne. Nie ono dźwiga. Wręcz przeciwnie, cierpienie zawsze niszczy. Tym, co dźwiga, podnosi i wznosi ku górze, jest miłość”. /ks. J. Tischner, 1999/

Gdy ktoś mówi, że cierpienie uszlachetnia, że jest błogosławieństwem czy znakiem Bożego wybrania, zapala się w mojej głowie czerwona lampka. Właściwie nie tylko w głowie - w sercu, w duszy, wszystko mi mówi, że to nie tak... nie o to chodzi, czegoś brakuje w tych tezach. Do dziś nie umiałam tego prosto wytłumaczyć. W końcu ks. Tischner mi to w głowie uporządkował.

Nie mam problemu z "cierpieniem"... Wiadomo nie jest przyjemne, boli, ale jest i na dzień dzisiejszy je przyjmuję... Intuicyjnie zawsze czułam, że ono mnie nie podnosi, że to nie ono mnie uszlachetnia. Każdy ma swoje małe lub wielkie cierpienia - jedni fizyczne, inni psychiczne, jeszcze inni emocjonalne. Moje "macierzyńskie cierpienie", samo w sobie, mnie niszczy. I nieważne, jak sobie będę to tłumaczyć - dar, stygmat, bliskość Ukrzyżowanego... nieważne... cierpienie niszczy... Chyba, że... jest MIŁOŚĆ! 

W śmierci na krzyżu to nie cierpienie Chrystusa było ważne, ale Miłość Boga do człowieka. To moc miłości jest w stanie sprawić, że człowiek mimo bólu wzrasta. Cierpienie bez miłości zawsze jest drogą w dół, ku beznadziei...

Czyli moje ludzkie cierpienie może być darem "dla" tych, których kocham, za tych, którzy potrzebują szczególnego wsparcia, za tych, którzy sobie nie radzą... dar z miłości. 

MIŁOŚĆ jest kluczem wszystkiego. Może nie jest to nowe odkrycie, ale jak ważne na każdym kroku sobie je powtarzać i uaktualniać!

Dziękuję Ci księże Józefie! Dziś ułożył mi się kolejny puzzel. Zawsze lubiłam puzzle. Życie to milion puzzli...