piątek, 8 kwietnia 2016

Pomoc

28 lutego 2013 r.

W encyklice Jana Pawła II "Mulieris dignitatem" czytam:

"W „jedności dwojga” mężczyzna i kobieta są od „początku” wezwani nie tylko do tego, aby bytować «obok» siebie czy nawet „razem z sobą”, ale są też wezwani do tego, aby bytować wzajemnie „jedno dla drugiego”.

Tak też tłumaczy się znaczenie owej „pomocy”, o jakiej mowa w Księdze Rodzaju (2,18-25): „uczynię mu pomoc jemu podobną”. Kontekst biblijny pozwala rozumieć to także w ten sposób, że kobieta ma „pomagać” mężczyźnie — a zarazem on ma jej pomagać — przede wszystkim w samym „byciu człowiekiem”; pozwala im niejako stale na nowo odkrywać i potwierdzać integralny sens człowieczeństwa."

Pomoc w byciu człowiekiem...

Pomoc w dostrzeganiu piękna różnorodności,
pomoc w rozwijaniu swoich talentów i pasji,
pomoc w świętości dnia codziennego,
pomoc poprzez wsparcie,
pomoc poprzez otwartość i zasłuchanie,
pomoc z woli, a nie z powodu stereotypów...
Przez tą pomoc realizujemy nasze człowieczeństwo.
W tej pomocy kryje się akceptacja naszych różnic i zgoda na nie.

Bóg jest genialny. To ludzie sprowadzili "pomoc" kobiety do "pomocy domowej"...

-----------------------------------------------

4 marca 2013 r.

Moje refleksje na temat bycia przez kobietę pomocą dla mężczyzny trwają...

Jestem "kurą domową" - tak wyszło, ale jest tak też z mojej woli.
Uwielbiam gotować, zwłaszcza to co smakuje mojemu mężowi.
Lubię prasować, bo mnie to odpręża, zwłaszcza jak przy tym włączę sobie jeden z moich ulubionych filmów.
Nie powiem, że lubię sprzątać, ale lubię mieć posprzątane i niechęci przezwyciężam.
Czasem napada mnie obsesja porządkowania i archiwizowania rzeczy i sprzątam w szafach, szufladach, ciuchach,  zabawkach. Myślę że mogłabym pracować w jakimś archiwum...

...ale w oczach świata jestem "pomocą domową"... Właściwie mi to nie przeszkadza, bo wiem, że moja pomoc mężowi jest głębsza... Zależy mi na tym, żeby mój mężczyzna był najedzony, porządnie ubrany... On też ma swoje obowiązki w domu (odkurzanie i ścieranie kurzu, na który jestem uczulona). W mojej ocenie mamy dobry układ sił. Może trochę się rządzę, ale w końcu jestem House Managerem...

Chodzi mi o to, że nie ma nic złego w byciu "kurą domową" pod warunkiem, że się tego chce i rozumie się dlaczego się to robi. Ja lubię moją "pracę", nie oznacza to jednak, że gdy mój mąż wraca do domu to podaję mu kapcie i gazetę w zębach i jestem cicho bo on może być zmęczony po pracy...

Kiedyś czytałam amerykański poradnik dobrej żony z lat 60-tych... MASAKRA! Dobrze że urodziłam się tu i w tym czasie...