Ksiądz Józef Kentenich, bo o nim mowa, zaproponował swoim wychowankom, aby swoim zaangażowaniem i miłością do Maryi, ściągnęli Matkę Bożą do Szensztat. Inspiracji dostarczyła mu notatka w gazecie o bł. Bartolo Longo, który poprzez modlitwę różańcową ściągnął Maryję do Pompei. Nie objawienia, ale zaangażowanie serc ludzi sprawiło, że kult Matki Bożej zakwitł w tym miejscu, a Ona sama zaczęła działać cuda. W I Akcie Założycielskim czytamy słowa ks. Kentenicha:
„…czy nie byłoby możliwe, aby nasza sodalicyjna kapliczka stała się również naszym ‘Taborem’, na którym objawiałaby się chwała Maryi? Z pewnością nie jesteśmy w stanie dokonać większego apostolskiego czynu ani pozostawić tym, którzy po nas przyjdą, żadnej wartościowszej spuścizny niż skłonienie naszej Pani i Królowej, aby tutaj umieściła swój tron, rozdawała dary i czyniła cuda łaski”.
Historia Szensztatu pokazała, że tak się stało. Matka Boża przyszła do Szensztat i zaczęła przemieniać w sanktuarium serca, współtworząc nową wspólnotę zaangażowanych apostolsko ludzi.
W minionym roku obchodziliśmy 100-lecie Przymierza Miłości. Ok. 12 tysięcy pielgrzymów przybyło z całego świata do doliny niedaleko Koblencji, do Vallendar, gdzie wspólnie świętowano to wspaniałe wydarzenie. To było niepowtarzalne spotkanie, w którym miałam szczęście uczestniczyć. Minął 1 rok... Wiele słów, obrazów zostało w mojej pamięci... Najbardziej utkwiły mi w głowie słowa o. Waltera (ówczesnego generała ojców szensztackich), żeby iść "dalej w przód i dalej w głąb"... Staram się więc patrzeć w przód i dotykać głębi, nie zrażając się powierzchownością otaczającej mnie rzeczywistości.
-----------
* O przymierzu miłości pozwolę sobie napisać więcej w późniejszym czasie...
* O przymierzu miłości pozwolę sobie napisać więcej w późniejszym czasie...