czwartek, 1 marca 2018

Wielkopostne zamyślenie


Chociaż nie mam pomysłu co napisać, doszłam do wniosku, że zmienił się radykalnie okres w Kościele, a u mnie wciąż Adwent...

W tym roku nie mam postanowień związanych z umartwianiem, właściwie nie mam żadnego postanowienia, poza tym, żeby przeżyć ten czas świadomie - uczestnicząc w nabożeństwach Drogi  Krzyżowej i w rekolekcjach wielkopostnych, które tuż tuż. Chciałabym coś przeczytać, zamyślić się bardziej niż zwykle nad Bożymi sprawami, ale mój umysł spycha jeszcze duchowości i teologie na marginesy. Być może to ten miesiąc  tak na mnie działa... Zamówiłam już Mszę Świętą w rocznicę śmierci Julki...

***
Odeszłaś...
W zwykły, słoneczny poniedziałek...
Wciąż widzę ten moment:
- granicę między życiem i śmiercią,
- miejsce Twojego ostatniego oddechu,
- ulgę na zastygniętej twarzy: nareszcie wolna,
- "czyli to już koniec?" "tak"
Nie dowierzam...
tak jakby wszystko było snem,
snem, którego nigdy nie zapomnę...
Pamiętam, jak stanął świat,
powietrze wokół mnie zgęstniało,
przestałam się ruszać,
zawisłam w ciszy...
Od tamtego dnia nie lubię poniedziałków...