![]() |
Caravaggio-The Conversion on the Way to Damascus |
W związku z nawróceniem św. Pawła, przypomniała mi się książka, którą czytałam dawno temu: "Mój Chrystus Połamany"... W którymś momencie autor opisuje działanie prawej i lewej ręki Boga.
Prawa ręka powołuje człowieka bez "problemu", bezpośrednio... jak Jana Apostoła, zobaczył Pusty Grób i uwierzył. Miłość Chrystusa go porwała... tak po prostu...
Lewa ręka Boga ma inny mechanizm powołania. Gdy człowiek nie idzie za prawą ręką, Jezus wyciąga drugą... Lewa ręka sprawiła że Piotr usłyszał pianie koguta i się nawrócił, a Paweł spadł z konia i oślepł od błyskawicy... Ile się Bóg napracował żeby ich powołać.
Tak było z apostołami, a jak jest dzisiaj?
Mogłabym zapytać: Dlaczego nie dałam się uwieść Bogu tak po prostu? Musiałam doświadczyć dotyku lewej ręki Chrystusa, aby zobaczyć jak bardzo Go potrzebuję w moim życiu, jak słaba jestem sama... Mam trochę żalu do siebie (tak po ludzku)... Może gdybym kiedyś była bardziej wsłuchana, otwarta - dziś mniej by bolało...
Mówi się, że tych powołanych lewą ręką Bóg miłuje w sposób szczególny, nie rezygnuje z nich, chociaż mógłby...
Jak bardzo ukochał mnie Bóg, że pozwolił mi doświadczyć swojej nadzwyczajnej troski, troski konkretnie o mnie, poprzez uniesioną lewą rękę nad moim życiem...