Nie było miejsca dla Ciebie.
i narodziłeś się Jezu w stajni,
w ubóstwie i chłodzie.
Nie było miejsca, choć zszedłeś
jako Zbawiciel na ziemie,
by wyrwać z czarta niewoli,
nieszczęsne Adama plemię
Nie było miejsca,choć chciałeś
ludzkość przytulić do łona
i podać z krzyża grzesznikom
zbawcze,skrwawione ramiona.
Nie było miejsca, choć zszedłeś ogień miłości zapalić
i przez swą mękę najdroższą
świat od zagłady ocalić.
Uwielbiam Święta Bożego Narodzenia - ich nastrój, zapach, kolorową otoczkę, rodzinność, tradycje - te kulinarne i te "podchoinkowe". Lubię oglądać świąteczne, amerykańskie filmy familijne i słuchać świątecznej muzyki (szczególnie obcojęzycznej)... Polskie kolędy też słucham i śpiewam, ale niektóre mnie drażnią. Zwłaszcza te z pieluszkami i innymi zdrobnieniami...
Narodzenie Jezusa jest dla mnie niesamowite z powodu faktu, że Bóg postanawia wcielić się w słabe ciało człowieka i towarzyszyć naszej niedoli tu na ziemi. ON - wszechmocny, wszechpotężny i ... (mnóstwo słów, które i tak nie oddadzą Jego natury) uniża się tak bardzo... dlaczego? Robi to z miłości do człowieka. Z miłości do człowieka, który tak do końca nie umie odpowiedzieć na tą miłość. Ciągle zaganiany, ciągle nieprzygotowany, nieustannie zmartwiony losem... To jest dla mnie największa Tajemnica Wcielenia i to ona zajmuje moje myśli zawsze w okolicy Bożego Narodzenia. Nie Jezusek, żłóbek, pastuszkowie... ale ogromne uniżenie Boga, które ciągle spotyka się z niezrozumieniem. Wcielenie, które stało się preludium do Męki, Śmierci i Zmartwychwstania.
Może to przez naturę melancholika, a może przez studia teologiczne, które pokazały mi inny sposób patrzenia na wiarę... Jaka by nie była przyczyna, lubię te rozmyślania - pokornieję od nich, uświadamiam sobie ile przede mną pracy, aby choć trochę odbijać tę Bożą uniżającą się Miłość.
Narodzenie Jezusa jest dla mnie niesamowite z powodu faktu, że Bóg postanawia wcielić się w słabe ciało człowieka i towarzyszyć naszej niedoli tu na ziemi. ON - wszechmocny, wszechpotężny i ... (mnóstwo słów, które i tak nie oddadzą Jego natury) uniża się tak bardzo... dlaczego? Robi to z miłości do człowieka. Z miłości do człowieka, który tak do końca nie umie odpowiedzieć na tą miłość. Ciągle zaganiany, ciągle nieprzygotowany, nieustannie zmartwiony losem... To jest dla mnie największa Tajemnica Wcielenia i to ona zajmuje moje myśli zawsze w okolicy Bożego Narodzenia. Nie Jezusek, żłóbek, pastuszkowie... ale ogromne uniżenie Boga, które ciągle spotyka się z niezrozumieniem. Wcielenie, które stało się preludium do Męki, Śmierci i Zmartwychwstania.
Może to przez naturę melancholika, a może przez studia teologiczne, które pokazały mi inny sposób patrzenia na wiarę... Jaka by nie była przyczyna, lubię te rozmyślania - pokornieję od nich, uświadamiam sobie ile przede mną pracy, aby choć trochę odbijać tę Bożą uniżającą się Miłość.